Ten Sejm się stacza

2008-07-17 5:33

Politycy odwrócili się do wyborców plecami! Wybitny polski duchowny ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski (52 l.) nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Upadek dobrych obyczajów, brak dbałości o interes państwa, partyjniactwo... Do tego niskie kompetencje i kłótliwość. To grzechy główne polskiego Sejmu.

- Wszystko to świadczy o ogromnej słabości Sejmu i upadku polskiego parlamentaryzmu - mówi bez owijania w bawełnę ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. - Duża część posłów od razu po wejściu do Sejmu zapomina o wyborcach. Zamiast dbać o interes państwa, skupiają się na wzmacnianiu za wszelką cenę własnego ugrupowania i załatwianiu interesów prywatnych - dzieli się swoimi spostrzeżeniami. Zdaniem duchownego, nasz parlament znajduje się na równi pochyłej i stacza się coraz bardziej.

Ostatnim ważnym wydarzeniem, które wstrzymało kłótnie i na chwilę ukróciło ekscesy posłów, była wizyta papieża Jana Pawła II w Sejmie w 1999 r. - Papież spotkał się z władzami Sejmu i przedstawicielami klubów. Na chwilę zjednoczył wszystkich bez względu na istniejące podziały - opowiada. Posłowie zapomnieli jednak o naukach wielkiego Polaka. Duchowny podziela naszą ocenę.

W ostatnim czasie prawie dzień po dniu na łamach "Super Expressu" przedstawialiśmy przykłady skandalicznych zachowań posłów. Udowodniliśmy brak wiedzy i kompetencji członkom Sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Pokazaliśmy wybrańców narodu, którzy opuszczają obrady, by wyskoczyć na zakupy lub piwo! Do tego dochodzą codzienne kłótnie, swary oraz przerzucanie się oskarżeniami podczas licznych konferencji prasowych.

Według duchownego dużą wadą i źródłem słabości polskiego Sejmu jest system wyboru posłów, w którym głos oddaje się na dane ugrupowanie lub lidera partyjnego, a nie na konkretną osobę. - Gdybyśmy w wyborach głosowali na osoby, w poselskich ławach zasiadałoby więcej kompetentnych polityków - uważa ks. Zaleski. - Posłowie, którzy są przyłapani na korupcji, złodziejstwie czy choćby obrażaniu innych, nie mogą się chować za immunitetem. Immunitet powinien chronić poselską niezależność i wolność słowa. A teraz posłowie chowają się za nim jak zwykli przestępcy - ocenia. - Obecne zachowania posłów wskazują na to, że wahadło obyczajów parlamentarnych niebezpiecznie się wychyla w stronę moralności Sejmu XVIII-wiecznego (wszechobecne kłótnie i zrywanie obrad przez liberum veto). Zgodnie z zasadą "możemy robić co chcemy". Kłótnie, awantury, lenistwo, rozpasanie obyczajowe. A interes państwa ucieka - ocenia surowo ksiądz.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki