- On powinien zgnić w więzieniu za to, co zrobił Nikoli - mówi Monika G., mama brutalnie zgwałconej dziewczynki. - Ten wyrok jest kpiną - dodaje rozżalona. Do tragedii doszło przed rokiem. Piotr G. najpierw pił pod sklepem. Kiedy Monika G. na chwilę wyszła z domu, zboczeniec to wykorzystał. Przyszedł do łóżeczka swojej córeczki i okrutnie ją skrzywdził. Potem jakby nigdy nic wrócił pić z kolegami.
- Kiedy wróciłam do mieszkania, zobaczyłam, że Nikola krwawi z krocza. Była blada jak ściana. Płakała - mama dziewczynki ma łzy w oczach. Kobieta wezwała pogotowie. Nikola trafiła do szpitala. Musiała być zszywana, bo zwyrodniały ojciec zaspokajając swoje chore żądze, porozrywał jej narządy płciowe. Lekarze nie mieli wątpliwości, że Nikola padła ofiarą brutalnego gwałtu, i powiadomili policję. Zboczeniec następnego dnia trafił do policyjnej celi.
- I on ma jeszcze czelność pisać z aresztu do nas listy. Powinien spalić się w ogniu piekielnym, a nie wypisywać, że nas kocha i przeprasza - mówi mama Nikoli.
Dziewczynka i jej mama są pod stałą opieką psychologa. Lekarzom udało się uratować jej narządy wewnętrzne tak, że kiedy dorośnie, będzie mogła mieć dzieci. Zboczony ojciec oprócz pięciu lat więzienia dostał zakaz kontaktowania się z córką.
Najwyższa kara za gwałt i uszkodzenie ciała to 15 lat. Jednak prokurator domagał się 5 lat, bo... Piotr G. gwałcił córeczkę ręką, przyznał się do winy i obiecał poprawę. Sąd utajnił proces, więc nie jest znane uzasadnienie wyroku.
Zobacz też: Nowy minister sprawiedliwości to milioner