Chłopiec brał udział w terapii dla dzieci chorujących na autyzm od kwietnia 2013 roku. Rodzice byli zadowoleni z pracy terapeutki z gdańskiego Stowarzyszenia Pomocy Osobom Autystycznym, dlatego wystąpili z wnioskiem o dodatkową terapię. Jak podaje serwis "Trójmiasto.pl", przydzielona na dwa tygodnie terapeutka miała przychodzić do mieszkania rodziców chłopca od poniedziałku do piątku i prowadzić rehabilitację cztery godziny dziennie.
Rodzice: synek płakał nienaturalnie i był wystraszony!
- Już w pierwszym tygodniu zaobserwowaliśmy niepokojące objawy u naszego syna. Z drugiego pokoju słyszeliśmy płacz, który był dla niego nienaturalny. Syn był wyraźnie wystraszony. Po zajęciach często płakał, wpadał w złość, bił się po twarzy, budził się w nocy z płaczem. Przestał ufać ludziom, nawet drugiej terapeutce, choć przez trzy miesiące widać było widoczną poprawę w jego zachowaniu. Zrozumieliśmy, że musimy zareagować - powiedział w wywiadzie dla "Trójmiasto.pl" ojciec chłopca.
>>> DRAMAT Moniki Richardson: jej SYNEK CIERPI na łagodną odmianę AUTYZMU
Rodzice zainstalowali w domu kamerę, dzięki czemu zobaczyli, jak naprawdę wyglądają metody terapeutki.
- Już pierwsze minuty nagrania nas zszokowały. Na filmie widać, jak opiekunka szturcha syna, mocno chwyta go za ręce, szyję, uderza go książeczką w głowę, zmuszając do współpracy. Na nagraniu widać wyraźnie, że nasz syn jest zastraszany, po czym dochodzi do znęcania się nad nim. Podejrzewamy, że to nie pierwszy taki przypadek, skoro ta pani pracuje z dziećmi autystycznymi od 16 lat - dodaje ojciec czterolatka.
Mówi, że była zmęczona...
Terapeutka tłumaczyła się swoim zachowaniem wobec chłopca tym, że była po prostu zmęczona. Dzień po ujawnieniu nagrania, kobieta została zwolniona z Poradni dla Osób z Autyzmem.
Terapeutka pracowała w zawodzie przez 13 lat. Takich ofiar jak czterolatek z Gdańska mogło być więcej.
- Chcemy powstrzymać tę kobietę od znęcania się w przyszłości nad dziećmi, które z powodu choroby nie są w stanie opowiedzieć, co dzieje się w trakcie terapii. Samo zwolnienie nie spowoduje przecież, że nie podejmie pracy w innej placówce - powiedział trójmiejskiemu portalowi ojciec chłopca.