Niestety, kiedy pojechała po Nicoletę (9 l.) i Pawełka (7 l.), na miejscu zaatakował ją tłum rozwścieczonych Bułgarów. Pobita i pogryziona kobieta uciekła, unosząc na rękach córeczkę. Ale synek pozostał w niewoli u ojca Bułgara.
Pani Barbara ciężko harowała za granicą, żeby zapewnić dzieciom utrzymanie. Podczas jednego z takich wyjazdów jej zdradziecki mąż uprowadził dzieci do Bułgarii.
Tak zaczęła się rozpaczliwa walka, która trwa do dziś. Kobieta poskarżyła się na męża w bułgarskim sądzie, który przez rok badał sprawę, aż w końcu uznał, że Todor W. nie miał prawa porywać dzieci. Pani Barbara zaraz pognała do miasta Asenowgrad na południu Bułgarii, gdzie mąż przetrzymywał dzieci. Kiedy jednak zajechała pod dom podstępnego mężczyzny, serce zamarło jej z przerażenia. Czekał na nią rozjuszony tłum. Skrzyknięta przez Todora W. banda rzuciła się na bezbronną kobietę.
Rozpętała się dzika awantura, podczas której Todor W. ugryzł kobietę w twarz. A bułgarscy policjanci stali z boku i nic nie robili! Pani Barbara cudem uniknęła zlinczowania. W końcu zdesperowana porwała córeczkę na ręce i uciekła.
Ktoś sfilmował tę koszmarną scenę i umieścił nagranie w Internecie. Przerażający film, ukazujący rozpaczliwą walkę kochającej matki o porwane dzieci, wstrząsnął mieszkańcami całej Europy.
Pani Barbara z córeczką wróciły już do Polski. Dziewczynka cały czas przytula się do mamusi i nie odstępuje jej na krok.
Kobieta córeczkę odzyskała, ale syn dalej jest przetrzymywany przez ojca, który wmówił mu, że mama to pijaczka! - Jak on może tak manipulować Pawełkiem? Nie spocznę, dopóki synek nie będzie z nami - zapewnia wściekła kobieta.
Bułgarskie media uczyniły z kochającej Polki potwora, a ojca porywacza traktują, jak bohatera. Na szczęście minister sprawiedliwości Bułgarii Miglena Taczewa (49 l.) przyznała, że rację w tym dramatycznym sporze ma pani Barbara i obiecała jej pomoc w odzyskaniu syna. Wierzymy, że chłopiec już niedługo wróci do swej mamy i siostry.