Nic nie zapowiadało katastrofy. Dorota (39 l.) i Zdzisław (42 l.) Staśkiewiczowie oraz czwórka ich dzieci - Patrycja (17 l.), Łukasz (16 l.), Michał (13 l.) i Kinga (11 l.) - jak zwykle poszli spać do swoich łóżek. Zasnęła też babcia, Cecylia Wilczyńska. Po godz. 1 w nocy seniorka zaczęła nagle krzyczeć.
- Teściowa była po udarze mózgu, nie mogła sprawnie się poruszać. Krzyczała, że strzelają żarówki. Zauważyła ogień i nas zbudziła - wspomina zięć schorowanej staruszki.
Ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie, a dom wypełniły kłęby czarnego dymu. Pan Zdzisław w ostatniej chwili wyprowadził z pożogi trójkę młodszych dzieci i żonę. Niestety, płomienie odcięły drogę ucieczki najstarszej z rodzeństwa, Patrycji, śpiącej na piętrze domu. Dziewczyna wybiegła na taras, a stamtąd skoczyła w objęcia ojca.
Zobacz: Pożar hali w Rzgowie pod Łodzią. Gasiło ją aż 14 jednostek straży, jeden strażak ranny!
Zięć wpadł do płonącego domu, by ratować teściową. Poparzony, musiał się jednak poddać.
- Nie dałem rady. Teściowa nas uratowała, a sama zginęła - wyrzuca sobie pan Zdzisław.
Rodzina w pożarze straciła nie tylko ukochaną babcię, ale też meble, ubrania, pamiątki, dokumenty i podręczniki do szkoły. Ich dom, który niedawno wyremontowali, nadaje się tylko do rozbiórki. Osoby, które mogłyby pomóc pogorzelcom stanąć na nogi, proszone są o kontakt z redakcją.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail