Pan Henryk setki razy ratował cudze życie. Wyciągał ludzi z płonących domów, pasażerów zakleszczonych w zgruchotanych samochodach, ściągał z dryfującej kry lodowej niefrasobliwych wędkarzy. Cztery lata temu przeszedł na emeryturę. W końcu mógł spędzać więcej czasu z ukochaną żoną, która całe życie z drżeniem czekała w domu na swojego strażaka. Wydawało się, że teraz zaczął się nowy, piękny czas w życiu emeryta.
W sobotę obiecał żonie wyjazd na zakupy do Olsztyna. Po zakupach mieli jak za dawnych czasów narzeczeństwa wybrać się na randkę do kawiarni. Do Olsztyna jednak nie dojechali...
Nic nie zapowiadało tragedii. Pan Henryk zza kierownicy swojego citroena kontrolował sytuację na drodze. Widział skręcający w boczną drogę traktor z beczkowozem, zatrzymujące się za nim samochód osobowy i dostawczą ciężarówkę. Nagle zza czekających pojazdów wyskoczyła wielka wywrotka wypełniona piachem. Jej kierowca próbował ratować się przed czołowym zderzeniem z citroenem. Chciał wrócić na prawy pas, ale uderzył w ciężarówkę dostawczą. Nagły manewr i uderzenie przewróciły wywrotkę na bok. Prosto na auto emerytowanego strażaka. Wielotonowy pojazd naładowany piaskiem dosłownie sprasował citroena i wgniótł go w asfalt. Strażacy musieli podnieść wywrotkę i porozcinać dach citroena, żeby wyciągać zmasakrowane ciała swojego kolegi i jego ukochanej żony.