Tir zniszczył mi sklep

2008-07-25 4:00

Gdyby to się stało trzy godziny wcześniej, sklep Stanisława Gomoły (49 l.) spłynąłby krwią niewinnych klientów. W Tyszowicach (woj. lubelskie) potężny tir wypełniony po brzegi wiśniami wjechał z impetem w sklep spożywczy, doszczętnie niszcząc cały budynek. Tylko cud sprawił, że w tej katastrofie nikt nie zginął.

Dochodziła pierwsza w nocy, gdy Stanisława Gomołę (49 l.) z łóżka wyrwał potężny huk. Mężczyzna rzucił się do okna i wtedy zobaczył wstrząsający widok. Jego sklepik spowity był tumanem kurzu. Z budynku wystawała naczepa olbrzymiej ciężarówki. Wszystko było zrujnowane! Gdy tylko Stanisław Gomoła upewnił się, że kierowcy ciężarówki nic nie jest, rzucił się do ratowania dobytku. - To dorobek mojego życia. Straty są potężne - mówi zrozpaczony. W jego oczach pojawiają się łzy. Ciężarówka wjechała dokładnie w wejście frontowe sklepu, czyli tam, gdzie jeszcze o godz. 22 roi się od klientów. A zatrzymała się dopiero przy ladzie sklepowej. Gdyby wypadek wydarzył się kilka godzin wcześniej, doszłoby do masakry!

- Kierowca Tomasz W. (22 l.) najpewniej zasnął za kierownicą - przypuszczają policjanci. Na szczęście nie odniósł poważniejszych obrażeń. Na miejscu są inspektorzy budowlani. Oni zadecydują, kiedy będzie można wyciągnąć tira, bo budynek może runąć w każdej chwili.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki