Pan Krzysztof całe życie był ciężko, uczciwie pracującym mężczyzną. Do dnia, kiedy w jego fabryce doszło do wypadku i kamień szlifierski uderzył go w twarz. Cudem nie oślepł całkowicie - prawe oko było nie do odratowania, zaś lewe jest ledwo sprawne. - Odróżniam kontury postaci, nic więcej, żadnych szczegółów - opowiada mężczyzna.
Okaleczony robotnik nie został zostawiony sam. Tak się przynajmniej wydawało. Dostał rentę, ale nie doczytał, że będzie ją dostawał tylko przez dwa lata. I tak pewnego dnia został bez środków do życia. Wystąpił więc do Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Siedlcach z prośbą o rentę socjalną. Komu jak komu, ale jemu się przecież należała!
Nic nie widzi, a urzędnicy każą mu pracować!
Jednak urzędnicy się nie zgodzili. Uznali, że pan Krzysztof powinien poszukać sobie pracy. - Jak ja mam pracować? - pyta mężczyzna. - Szukałem roboty, a jakże. Ale kto by chciał przyjąć niedowidzącego robotnika? - pyta.
Dlaczego dochodzi do takiego absurdu? Bo takie jest prawo - usłyszeliśmy w MOPR w Siedlcach. - Jeżeli mężczyzna ten niedowidzi, to może jego inne walory są sprawne - uściśla Sławomir Piotrowski, zastępca dyrektora ośrodka. I zapewnia nas, że w działaniach urzędników "nie ma złośliwości".
Zobacz: Komornik zajął konta Mazowsza. KOLEJE MAZOWIECKIE STANĄ! URZĘDNICY NIE DOSTANĄ WYPŁAT!