Złodzieje niemal pod okiem policji przekuli strop, rozpruli bankomat od spodu i zgarnęli prawie pół miliona. Ten "filmowy skok" miał miejsce w Libiążu. Sprawcami są prawdopodobnie członkowie gangu, którego specjalnością są włamania do bankomatów.
Nikt nic nie widział
Libiąż, spokojne miasteczko na obrzeżach Małopolski. Kilkaset metrów od komisariatu policji stoi osiedlowy pawilon, w którym w otoczeniu sklepów mieści się filia znanego banku. W zamykanym przedsionku umieszczono bankomat.
W piątek pracownicy firmy obsługującej bankomat napełnili go grubszą gotówką, a w weekend bank był zamknięty. Wtedy do akcji ruszyli zawodowcy. Idealnie wyliczyli, gdzie należy przekuć strop, by od spodu rozpruć bankomat dokładnie w miejscu, przez które bez problemu wyjęli pieniądze.
Pracowali tak cicho i profesjonalnie, że nikt z zewnątrz niczego nie zauważył. Ukradli 430 tys. zł, zostawiając niewielką gotówkę. Najprawdopodobniej celowo, by bankomat jeszcze jakiś czas wypłacał pieniądze, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Kradzież wyszła na jaw dopiero w poniedziałek.
Mają na koncie Biedronkę
"Filmowym" włamaniem złodzieje rzucają wyzwanie policji. Sprawą zajmują się najlepsi funkcjonariusze z Komendy Wojewódzkiej w Krakowie. Niewykluczone, że ci sami rabusie mają na koncie wcześniejsze obrobienie bankomatu w odległym o 40 kilometrów Olkuszu. Tam z początkiem sierpnia pod osłoną nocy w dachu sklepu Biedronka złodzieje wycięli niewielki otwór nad pomieszczeniem, gdzie stoi bankomat. Następnie usunęli styropian ocieplający dach, płytę gipsową, przecięli kratę i zjechali po linie. Palnikiem wycięli dziurę w bankomacie i wyjęli z niego ponad 300 tysięcy złotych.