- Uważam ujawnienie tych zapisów za gest pod publiczkę, który wcale nie przybliża nas do okrycia prawdy - mówi z przejęciem pan Stanisław, który ciągle opłakuje tragiczną śmierć swojej ukochanej kuzynki Ewy Bąkowskiej (47 l.).
Stanisław Zagrodzki od samego początku jest rozczarowany działaniami polskiego rządu i strony rosyjskiej w sprawie wyjaśnienia katastrofy. Wątpił też, że ujawnione zapisy z czarnej skrzynki choć o krok przybliżą go do poznania prawdy o śmierci jego ukochanej kuzynki, Ewy, wnuczki zamordowanego w Katyniu gen. M. Smorawińskiego (47 l.).
- Uważam to tylko za zabieg medialny, zrobiony po to, aby uciszyć opinię publiczną i pokazać, że rząd i Rosjanie cokolwiek robią - tłumaczy boleśnie rozczarowany mężczyzna.
Jego zdaniem, przedstawione w Internecie przez MSWiA zapisy nagrań niczego nie dowodzą i nie przesądzają o winie pilotów.
- Dla odkrycia prawdy ważniejsze będzie odczytanie skrzynek rejestrujących działanie urządzeń pokładowych samolotu oraz sprawdzenie tego, jak działały systemy naprowadzania na lotnisku w Smoleńsku - twierdzi 45-latek, a tych informacji, jak dotąd, rząd nie ujawnia.