Bo albo w trakcie debaty skoczą na piwko, albo w czasie głosowań pójdą sobie na zakupy. Kiedyś przecież trzeba je robić - mówią potem, jak im się dziennikarze do skóry dobiorą.
Zresztą jak już się ci posłowie zabiorą do pracy, to zaraz - zamiast się głowić nad ustawami - kłócą się i wyzywają. I więcej ich w telewizorach niż w salach sejmowych widać... Nic tylko z jednego wywiadu na drugi wożą się za nasze.
Dlatego cieszę się, że pojechali w cholerę. W końcu nawet telewizor mogę sobie na chwilę wyłączyć i pójść spokojnie na spacer. Bo jak ich w Sejmie nie ma - to nie muszę na okrągło pilnować tego, co znów przeskrobali.