"Super Express": - Czy wyrzucenie z PiS Ludwika Dorna oznacza koniec szans na budowę przez tę partię poważnej, wielonurtowej centroprawicy w Polsce?
Antoni Mężydło: - Od dłuższego czasu obserwuję, że PiS - wbrew początkowym założeniom Jarosława Kaczyńskiego - przestaje być partią ogólnospołeczną. Coraz bardziej przechyla się w stronę ultraprawicy, zastępując na scenie politycznej Ligę Polskich Rodzin. To był jeden z powodów, dla których ponad rok temu pożegnałem się z PiS. Drugim była koalicja z ojcem Tadeuszem Rydzykiem. Kaczyński miał słabość do Rydzyka, co ten bezwzględnie wykorzystywał i traktował prezesa PiS instrumentalnie, zapewniając sobie wiele korzystnych dla swojego imperium decyzji.
- Ale pan odszedł sam, a posła Dorna wyrzucono...
- To niewielka różnica. Myślę, że powody, dla których nas obu nie ma już w PiS, są podobne. Dziś w tej partii pozostały tylko takie postaci, które w pełni zgadzają się z prezesem Kaczyńskim i nie mają własnego zdania. Trochę niepokoi mnie, co będzie dalej z Bielanem i Kamińskim, którzy lansowali zupełnie odmienny wizerunek od tego, jaki dzisiaj ma ta partia.
- Wyrzucenie Dorna było inicjatywą samego prezesa czy może jego doradców?
- Myślę, że jest to inicjatywa Kaczyńskiego. Już wcześniej partia była czyszczona z takich posłów, jak: Ujazdowski, Sellin, Zalewski. Został osamotniony Dorn, później długo, długo nic, i w końcu ludzie typu Suski, Szczypińska. To oni będą teraz twarzami PiS. Dorzućmy do nich jeszcze dwóch sprawnych funkcjonariuszy partyjnych - Karskiego i Kurskiego. Jarosław Kaczyński po prostu zdecydował, że jego partia będzie miała taki kształt i oblicze.
- Jaki będzie to miało wpływ na elektorat Prawa i Sprawiedliwości?
- Wyrzucenie Dorna nie ma w tym kontekście większego znaczenia. Przecież PiS od dłuższego czasu zawęża swoje polityczne spektrum. Część elektoratu zapewne utrzymuje sentyment do starego, bardziej pluralistycznego PiS-u, ale obecne 20-procentowe poparcie już niedługo będzie szczytem marzeń tej partii.
- Widzi pan przyszłość dla Ludwika Dorna jako posła niezrzeszonego?
- Do końca kadencji powinien jakoś dociągnąć. On to potrafi robić, jest bardzo aktywnym legislatorem. Zresztą on mnie uczył legislacji jako szef mojego klubu - klubu PiS. Bardzo to doceniam. Trzeba natomiast pamiętać, że Dorn nie jest zbyt popularny, więc nie wiem, czy ma szanse na to, żeby np. jak Maciej Płażyński być politykiem niezrzeszonym.
- Czyli to koniec kariery politycznej Dorna?
- Przykro mi to mówić, bo bardzo cenię sobie Ludwika Dorna, ale myślę, że trudno będzie mu znaleźć miejsce na scenie politycznej. Chyba że po stronie centroprawicowej pojawi się jeszcze jakaś nowa siła, chociaż na razie nie widać, żeby miała jakiekolwiek szanse. Namiętnością Dorna był i jest nadal PiS, ale nie mógł realizować w nim swoich zamierzeń ze względu na błędy, jakie popełnił Jarosław Kaczyński. Bo ja dalej twierdzę, że to wszystko, co się dzieje z w tej partii przynajmniej od lata 2007 r., to są błędy, a nie jego strategia polityczna. To jest nieszczęście nie tylko dla PiS, ale także dla Polski, bo przecież scena polityczna mogła się ukształtować - po nieudanej koncepcji PO-PiS - bardziej racjonalnie. Dwie partie postsolidarnościowe mogły rywalizować ze sobą na gruncie programowym, a nie tak jak to dzisiaj wygląda.
- Na ile tendencje występujące obecnie w Prawie i Sprawiedliwości są bliskie byłemu członkowi tej partii - prezydentowi Polski?
- Lecha Kaczyńskiego znałem dosyć dobrze. On miał poglądy raczej centrowe, a na pewno nie skrajnie prawicowe. W sprawach obyczajowo-społecznych był liberalny, a bardziej socjalny w kwestiach gospodarczych, choćby ze względu na charakter swojej pracy - jest przecież profesorem prawa pracy. Pod tym względem był przeciwieństwem swojego brata. Dziś walka polityczna jest bardzo ostra i Lech Kaczyński stoi po tej stronie, co jego brat. Natomiast moim zdaniem poglądów nie zmienił, dlatego absolutnie nie powinien się identyfikować z tym, co dziś dzieje się w PiS.
Atoni Mężydło
Poseł PO, wcześniej PiS, w PRL-u opozycjonista.
Ma 54 lata