Smród zgnilizny, swąd rozkładających się resztek jedzenia, a wokół gromady olbrzymich szczurów. W Dąbrowie Górniczej można bez trudu natknąć się na taki widok. Dzikie wysypiska śmieci pojawiają się jak grzyby po deszczu. Niestety, nie brakuje ludzi, którzy wolą pozbyć się śmieci w lesie czy przy miejskim skwerze. Straż miejska stworzyła nawet specjalne patrole do walki z plagą zaśmiecania. Jednemu z nich towarzyszyli reporterzy "Super Expressu".
Wraz ze strażnikami miejskimi, Rafałem Zagórskim (30 l.) oraz Rafałem Doboszem (31 l.), udajemy się w teren, żeby na własne oczy sprawdzić, jak wielka jest skala zjawiska. Szybko przekonujemy się, że Dąbrowa Górnicza momentami przypomina wysypisko.
Jakie wielkie szczury
Intensywny fetor wita nas na ul. Sikorskiego. W tutejszym zbiorniku retencyjnym aż roi się od śmieci. Woda wydziela specyficzny odór. Smród dla mieszkańców pobliskich bloków jest nie do zniesienia. Szczury za to mają raj.
- Nieraz to nie wiem, czy to kot biegnie czy szczur, takie są ogromne - mówi Zdzisław Wnuk (60 l.), mieszkaniec ulicy Sikorskiego. - Nie znikną, bo mają co jeść. Pod naszymi oknami jest prawdziwe wysypisko śmieci - narzeka dąbrowianin.
Straż miejska kara wyrzucających nielegalnie śmieci. Mandat jest na dzień dobry, a potem czeka sprawa w sądzie. - Gdy zlikwidujemy jedno dzikie wysypisko, zaraz gdzieś indziej powstaje nowe - mówi Rafał Zagórski. - Ludzie chcąc zaoszczędzić kilka złotych na wywozie śmieci, są w stanie zrobić wiele głupot. Dopiero widmo surowej kary ich mobilizuje. Widać nie ma innego sposobu - rozkłada ręce strażnik.
Góra przy osiedlu
Słowa strażnika szybko potwierdzają się w innych miejscach. Przy ul. Piecucha w pobliżu osiedla Cedlera rośnie prawdziwa góra śmieci. Puszki, rozbite butelki, gwoździe sterczące z połamanych okiennic - to normalka. Jest komputer, album rodzinny i parasol w całkiem dobrym stanie. A wszystko to na terenie, który ma gospodarza. - To własność kolei - kręci głową Rafał Dobosz. - Mają dwa tygodnie na uprzątnięcie miejsca - dodaje strażnik.
Jedziemy dalej. Ul. Kasprzaka, tuż przy ogródkach działkowych. Z daleka razi w oczy kontener, zasypany po sam szczyt śmieciami. Worki walają się wokół. Bezpańskie psy rozszarpują folię.
W Ząbkowicach do wąwozu ktoś niedawno wysypał kilka ton odpadów z cmentarza. Znicze, stęchłe kwiaty i wieńce, folie, druty, a nawet fragmenty nagrobków, wszystkiego w bród. - Właściciel gruntu dogadał się z zarządcą cmentarza. Odpady zamierzali zasypać ziemią. Teraz obaj zapłacą kary i to niemałe - zapowiada Rafał Dobosz.