Majeczka to mądra i odważna dziewczynka. Dzielnie znosi swoją chorobę - tego mogliby się od niej uczyć dorośli. Wytrzymuje wszystkie zabiegi, kroplówki i pobyt w szpitalu. Trochę tylko jej żal, że nie mogła z mamą, tatą i braciszkiem ubrać choinki, lepić pierogów i robić makowca... Że nie zerwie się rano z łóżka w Wigilię i nie pobiegnie szukać pod choinką prezentów...
- Lekarze wykryli u mojej córeczki białaczkę, kiedy miała zaledwie 4 latka - opowiada pan Ewa Bajda, mama dziewczynki. Rodzina była w szoku. - Zawsze była taka bystra, uwielbiała biegać z rówieśnikami. Nie mogliśmy uwierzyć, że spotkał ją taki dramat - płacze pani Ewa.
Zaczęły się wędrówki po szpitalach, zabiegi chemioterapii. Niestety, po ponad 2 latach leczenia okazało się, że choroba nie ma zamiaru ustąpić. Trzeba było pomyśleć o przeszczepie szpiku. Problem w tym, że niezwykle trudno znaleźć dawcę...
Rodzinie Majki w końcu się to udało. Znalazł się dawca i wstępne badania wykazały, że przeszczep jest możliwy. Kolejne jednak to wykluczyły. - Kiedy się o tym dowiedzieliśmy, świat po raz kolejny zawalił się nam na głowę - mówi pani Ewa. - Zaczęła się walka z czasem. Czy uda nam się znaleźć nowego dawcę i uratować życie najdroższemu dziecku?
Lekarze są dobrej myśli. - Mamy czas do lutego i wierzymy, że uda nam się znaleźć odpowiednią osobę do tej pory - mówi Krzysztof Kawłak z Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii we Wrocławiu.
Rodzice Mai bardzo proszą o pomoc Czytelników "Super Expressu". Podarowanie szpiku nie boli i nie odbije się na zdrowiu dawcy. Jeśli dawca się nie znajdzie, Majeczce zostaną dwa miesiące życia...