Zgodnie z watykańskim listem skierowanym do Episkopatu Polski, sprawa lustracji biskupów w Polsce ma zostać zamknięta. Wydaje mi się, że u każdego zdroworozsądkowo myślącego człowieka niepokój i zdziwienie musi budzić fakt, że oto pojawia się list, który mówi: kończymy sprawę, czyli pewien proces, który trwa i nie jest skończony. Dzieje się to w momencie, kiedy pewne jego elementy są niezbadane i w związku z tym niejasne. Moim zdaniem jest to stwierdzenie trochę na wyrost i sformułowane zdecydowanie za wcześnie.
Do tej pory instytucje i komisje kościelne bardzo często wydawały werdykty i orzeczenia, zanim jeszcze dotarły do wszystkich istotnych dokumentów. Zamykały proces, mówiąc, że wszystko jest w porządku, albo, że coś odkryto, ale nie można z tego wysnuć jednoznacznych wniosków. Po czym okazywało się, że nie przebadano wszystkich materiałów. Owszem, archiwa są zdekompletowane, ale to nie znaczy, że nie należy ich badać i zgłębiać. Oczywiście, pozostaje kwestia tego, czy powinni to robić historycy, czy przedstawiciele instytucji, których ten proces dotyczy. Wydaje mi się, że same te instytucje powinny być zainteresowane tym, aby określić i stwierdzić, na ile proces werbunku przez komunistyczne służby był aktem, który naruszał albo niszczył te instytucje w okresie PRL, ale i w nowej rzeczywistości.
Osobiście uważam, że powinny one przeprowadzać proces lustracji po to, żeby mieć świadomość i wiedzę o sobie samych. Mam tu na myśli różne, nie tylko kościelne instytucje, gdyż problem ten nie dotyczy tylko Kościoła, ale również sądownictwa, prokuratury, adwokatury, wyższych uczelni.
Jan Pospieszalski
Publicysta, prowadzi program "Warto rozmawiać" w TVP 2