Dobrze wykonany zabieg wytatuowania gałki ocznej przynosi niesamowity efekt. O takich właśnie "elfich" oczach marzyła Aleksandra. Dlatego zgłosiła się do Piotra A., który wbił jej w oczy igłę, a następnie wstrzyknął w gałkę tusz. Coś jednak poszło nie tak, jak powinno.
- Przestałam widzieć na jedno oko. Drugie jest ciężko chore. Prawdopodobnie całkiem oślepnę. Dodatkowo mam jaskrę i zaćmę - wymienia młoda kobieta. - Problemy zaczęły się już podczas zabiegu. Zaczęło bardzo boleć mnie oko. Słabł mi wzrok. Powiedziałam o tym natychmiast tatuażyście, że coś jest nie tak. Odpowiedział, że to normalne - wspomina.
Ale normalnie nie było, a tylko coraz gorzej. Aleksandra mówi, ze tatuażysta do tej pory nawet jej nie przeprosił. - W ogóle nie chciał że mną rozmawiać na ten temat - wspomina załamana wrocławianka.
Piotr A. z nami też nie chciał dłużej rozmawiać. Powiedział jedynie, że jego studio nie wykonuje już żadnych tatuaży. Od jakiegoś czasu zajmują się tylko piercingiem. Czy tak się stało z uwagi na tragedię Aleksandry Sadowskiej? - Nie będę tego komentował - uciął tatuażysta.
Tymczasem śledztwo prowadzi warszawska prokuratura. - Śledczy sformułowali już zarzuty: ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i nieudzielenia pomocy - mówi Igor Sikorski, pełnomocnik pokrzywdzonej kobiety, który pokazuje nam kwity z prokuratury. - Jeśli wina zostanie udowodniona, to tatuażyście będą grozić nawet trzy lata więzienia - słyszymy od prawnika.
Tymczasem Aleksandra uczy się żyć okaleczona. - Nie jest łatwo. Mam nadzieję, że kiedyś będzie lepiej - mówi dziewczyna, choć wie, że musiałby stać się cud, aby wróciła do pełnej sprawności. Lekarze, którzy ją badali, nie mają bowiem żadnych wątpliwości: zmiany są nieodwracalne i może być tylko gorzej.
ZOBACZ TAKŻE: Wrocław: 22-latka traci wzrok przez tatuaż oczu [ZDJĘCIA I WIDEO]