Do brutalnego pobicia doszło trzy tygodnie temu, nieopodal katowickiego dworca kolejowego. Idącego ul. Andrzeja 67-letniego mieszkańca Siemianowic Śląskich dopadło dwóch mężczyzn. Zaczęli kopać i okładać pięściami swoją ofiarę. Staruszek przewrócił się i uderzył głową w chodnik. Następnego dnia zmarł w szpitalu.
Sporo kontrowersji
Sprawa od początku budziła sporo kontrowersji. Choć do ataku doszło w miejscu, gdzie działa miejski monitoring, kamera nie zarejestrowała pobicia. Była akurat skierowana w drugą stronę.
Mimo że bandyci napadli swoją ofiarę w dzień, na oczach przechodniów, nikt nie starał się nawet powstrzymać napastników. Na policję nie zgłosili się również żadni świadkowie.
Policjanci szukali przestępców od trzech tygodni. Nie mieli łatwego zadania. Dzięki zapisom monitoringu zdołali dotrzeć do kilku osób, które feralnego dnia były w okolicy, gdzie napadnięto mężczyznę. Ich zeznania pozwoliły na uściślenie niektórych informacji i opracowanie rysopisów sprawców.
Nie przyznają się
Przełom nastąpił dopiero po zatrzymaniu podejrzanego o rozbój Juranda P. (19 l.). - Mężczyzna podczas przesłuchań stwierdził, że wie, kto pobił 67-latka - mówi Magdalena Szymańska- -Mizera z katowickiej policji.
W ten sposób policjanci dotarli do Stanisława K. i Piotra K. Obaj zostali aresztowani. Za kratki trafił również Jurand P.
Nie wiadomo, co miało wywołać agresję młodych mężczyzn. Pojawiają się informacje, że 67-latek miał składać swoim przyszłym oprawcom niedwuznaczne propozycje, które ich rozwścieczyły. Stanisław K. i Piotr K. nie przyznają się do winy. Grozi im do 10 lat więzienia.