- Skręcałem w lewo, w ulicę Orzeszkowej. Rządowe auto uderzyło we mnie, gdy rozpocząłem manewr. Ten samochód mnie wyprzedzał - mówi nam pechowy kierowca, pan Sebastian.
Przypomnijmy, do groźnie wyglądającego wypadku doszło w piątek o godz. 18.30 w Oświęcimiu. Kolumna trzech samochodów BOR, w której pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento. Jego kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i zderzył się z autem szefowej rządu. Kierowca limuzyny, próbując uniknąć skutków zderzenia, odbił w lewo. Na poboczu uderzył w drzewo.
W wypadku poszkodowani zostali premier Beata Szydło i dwóch funkcjonariuszy BOR. Szefową rządu oraz ciężej rannego funkcjonariusza przetransportowano do Warszawy.
Według śledczych to właśnie kierowca fiata seicento ponosi odpowiedzialność za wypadek. - 21-letni mężczyzna został przesłuchany jeszcze w piątek wieczorem. Usłyszał zarzut uszkodzenia ciała w związku ze spowodowaniem wypadku drogowego. Zagrożone jest to karą do 3 lat więzienia - informował rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń.
- Gdy przejechał pierwszy samochód kolumny rządowej, kierujący fiatem seicento był przekonany, że to był jedyny pojazd uprzywilejowany i nikt więcej nie jedzie- mówił prok. Janusz Hnatko, rzecznik krakowskiej prokuratury okręgowej. Dodał, że ewentualne zarzuty w tej sprawie mają być dopiero stawiane.
Zobacz też: Wypadek Beaty Szydło. Kiedy premier wyjdzie ze szpitala?