"Super Express": - Co pani sądzi o zarzutach korupcyjnych postawionych prezesowi ZUS Sylwestrowi R.?
Anna Bańkowska: - Jestem zaskoczona i zasmucona tą całą sytuacją. Mam nadzieję, że nie okaże się ona aż tak aferalna, jak to przedstawiają teraz media. Natomiast jeśli zarzuty są słuszne, jest to całkowicie niedopuszczalne, naganne i - co gorsze - rzuciłoby cień na ZUS.
- Ten cień padł już dawno. "Super Express" wielokrotnie opisywał przypadki, kiedy pieniądze wpływające do ZUS, zamiast na emerytury, idą na budowanie okazałych siedzib czy imprezy dla urzędników.
- Należy odróżnić dwie rzeczy - Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, który gromadzi pieniądze na emerytury i renty, oraz Zakład Ubezpieczeń Społecznych, który z FUS nie może pobierać środków na inwestycje. To prawda, że ZUS rozbudowuje się, że powstają duże i drogie budynki, ale one mają przecież służyć społeczeństwu. Przecież instytucji tej stale przybywa zadań, ludzi, sprzętu i muszą być stworzone ku temu odpowiednie warunki. Trzeba więc oddzielić ewentualną aferę korupcyjną od poddawania krytyce ZUS jako całości.
- Czyli krytyka jest niesłuszna?
- Na pewno ZUS powinien budować swoje siedziby z większym umiarkowaniem, moje zdumienie budzą też tak wysokie wydatki na premie i wynagrodzenia. Duża część krytyki bierze się stąd, że ludzie są po prostu niezadowoleni z wysokości otrzymywanych świadczeń. I mają rację. Jak do tego dodamy nasze złe doświadczenia z niecierpliwymi urzędnikami, tworzy się nieprzychylna atmosfera wokół całej instytucji. Należy jednak pamiętać, że wysokość świadczeń nie zależy od widzimisię urzędników, że ZUS jest wykonawcą przepisów uchwalanych przez parlament, a ze swoich zadań wywiązuje się. Nie chciałabym przykładać złej etykietki instytucji, w której pracowałam, oraz którą darzę sympatią i sentymentem. Szkoda też, że o ZUS rozmawiamy przy okazji tej niepokojącej sprawy.
Anna Bańkowska
Prezes ZUS w latach 1995-98, posłanka Lewicy