Steve, Żaneta i Nikoś mieszkali na ostatnim piętrze bloku na osiedlu Warszawska w Wieruszowie. Wprowadzili się tam kilka miesięcy temu, dlatego sąsiedzi niewiele potrafią powiedzieć na ich temat.
- Wydawało się, że to zwyczajna rodzina. Uczyli języków obcych, dawali korepetycje. Ona zawsze się kłaniała, mówiła dzień dobry. On za to po polsku słowa nie umiał. Ale nie było słychać, żeby w tym mieszkaniu działo się coś niepokojącego - opowiadają.
A jednak w ich czterech ścianach rozegrał się koszmarny dramat. W miniony piątek kobieta zostawiła synka pod opieką Steve'a. Gdy wróciła po kilku godzinach do domu, zobaczyła pobite i zakrwawione dziecko. Natychmiast zadzwoniła po karetkę. Pogotowie przewiozło Nikosia do miejscowego szpitala. Jego obrażenia były tak poważne, że lekarze zdecydowali o przetransportowaniu chłopca śmigłowcem do specjalistycznej kliniki w Łodzi. Tam medycy walczyli o jego życie, niestety w sobotę dziecko zmarło.
Jeszcze w piątek policjanci zatrzymali Steve'a V. i Żanetę A.-K. Mężczyzna musiał być przesłuchiwany w obecności tłumacza. Ostatecznie, po złożeniu wyjaśnień, kobieta została zwolniona, a mężczyzna usłyszał zarzuty.
- Zarzucono mu zbrodnię zabójstwa, zgwałcenia i znęcania się nad osobą nieporadną ze względu na wiek - mówi prokurator Jolanta Szkilnik z Prokuratury Okręgowej w Sieradzu. - Dziecko zmarło w wyniku obrażeń czaszkowo-mózgowych z masywnym krwawieniem. Mężczyzna do winy się nie przyznał - dodaje.
Jak wynika z ustaleń śledczych, matka Nikosia nie wiedziała, że jej synek mógł być maltretowany. W mieszkaniu Steve'a i Żanety nigdy nie interweniowała policja, rodzina nie miała założonej niebieskiej karty. Tymczasem sąd aresztował już Portugalczyka na trzy miesiące. Na proces będzie czekał za kratkami. Grozi mu dożywocie.
Zobacz także: Nobel 2017. Czy Polacy mają szansę na Nagrodę Nobla?
Przeczytaj również: Serduszko maleńkiej Igusi gaśnie. Potrzebna pomoc!
Polecamy ponadto: Czarny Wtorek - gdzie i o której protesty? [HARMONOGRAM]