"Super Express": - Włoski watykanista Ignazio Ingrao w tygodniku "Panorama" napisał, że proces beatyfikacyjny Jana Pawła II może się wydłużyć przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, składania zeznań odmówił były watykański sekretarz stanu kardynał Angelo Sodano. Po drugie, wszystkich papieskich dokumentów nie przekazał kardynał Stanisław Dziwisz. Mówiono o cieniu, rzuconym na beatyfikację papieża Polaka...
Marcin Przeciszewski: - Żadnego cienia nie znajduję, bowiem od razu pojawiło się dementi rzecznika kardynała Dziwisza, księdza Roberta Nęcka. Powiedział on, że dokumentacja, którą dysponuje kardynał, była, jest i będzie do wglądu watykańskiej komisji.
- Mamy do czynienia z kaczką dziennikarską?
- I to w czystej postaci. Nie ma bezpośrednich informacji z przebiegu procesu, więc tworzy się je na zasadzie faktów medialnych.
- O informacje na ten temat jest, za przeproszeniem, piekielnie trudno. Ale zawsze, gdy się pojawią - wzbudzają sensację...
- Jest to jeden z najbardziej medialnych tematów, zainteresowanie jest olbrzymie - i w okresie posuchy informacyjnej, bo kongregacja pracuje unikając rozgłosu, zapewnia się publiczności fajerwerki. Ta metoda jest stara jak świat.
- Nie unikają tego również watykaniści...
- Musimy pamiętać, że Jan Paweł II sprawował jeden z najdłuższych pontyfikatów w historii Kościoła. Jego osoby nie da się wymazać z historii naszych czasów. Papież Polak ma ciągły wpływ na teraźniejszość.
- Ojciec Święty życzył sobie, żeby notatki, których nie oddał do druku, zostały spalone po jego śmierci. Kardynał Stanisław Dziwisz nie zrobił tego, udostępnia je - jak pan stwierdził - członkom kongregacji. Co z wolą zmarłego?
- Jan Paweł II wykonawcą swojego testamentu uczynił przyszłego kardynała Dziwisza.
- Wykonawcą czy interpretatorem?
- Kardynał Dziwisz w tej chwili działa zgodnie z własnym sumieniem. I ma do tego prawo.
- Panuje opinia, że podczas pontyfikatu Jana Pawła II kardynał Sodano - jako reprezentant kurii rzymskiej - próbował stworzyć lobby antypapieskie. Ale po co walczyć z martwym papieżem?
- Kuria rzymska jest organem wykonawczym papieża, służącym do administrowania Kościołem. Sądzę, że walki z papieżem nie prowadzi.
- Jest to również olbrzymia struktura biurokratyczna. Takie struktury charakteryzują się wewnętrznymi podziałami - walką o wpływy...
- Nie ośmieliłbym się ich nazwać próbą walki z papieżem.
Marcin Przeciszewski
Redaktor naczelny i prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej, historyk, dziennikarz, działacz katolicki
Beatyfikacja JP II nie jest zagrożona
Nie ma już chyba włoskiej gazety, która nie zamieściłaby swojej wersji powodów, dla których beatyfikacja Jana Pawła II jeszcze się nie dokonała. Problem z tymi doniesieniami jest tylko taki, że są one ze sobą fundamentalnie niezgodne, a do tego niewiele mają wspólnego z rzeczywistością.
Winę za zbyt długi czas trwania procesu beatyfikacyjnego ponosił już sam Benedykt XVI, jego współpracownicy, a nawet sam zmarły papież. Teraz - za sprawą publikacji włoskiego tygodnika "Panorama" - padło na kardynałów Stanisława Dziwisza i Angelo Sodano, którzy dotąd jakoś nie byli podejrzewani o spisek przeciwko wyniesieniu na ołtarze Jana Pawła II. Nie jest tylko jasne, dlaczego mieliby to robić, jaki cel miałby im przyświecać. A przecież odpowiedź na pytanie, kto na tym zyska, a kto straci, jest kluczowa dla oceny wiarygodności poważnych oskarżeń rzucanych wobec hierarchów.
Poziom tekstu z włoskiego tygodnika najlepiej oddaje fakt, że jedną z głównych przeszkód w procesie ma być to, że kardynał Dziwisz odmówił udostępnienia prywatnych notatek papieża, które miał spalić, ale tego nie zrobił. Kuria natychmiast zdementowała te pogłoski, zapewniając, że wszystkie papiery zostały udostępnione. I trudno uwierzyć, by miało być inaczej. Można różnie oceniać posługę kard. Dziwisza, ale na pewno nikt nie zarzuci mu, że nie chce on wyniesienia na ołtarze Jana Pawła II. Odmowa zaś zbadania notatek byłaby niemal pewnym argumentem za wstrzymaniem procesu, o czym krakowski hierarcha świetnie wie.
Nieco bardziej wiarygodnie wyglądają zarzuty wobec kard. Angelo Sodano. On może mieć powody, dla których odmawia zeznań w procesie beatyfikacyjnym. I wcale nie chodzi o to, że ma coś do ukrycia w sprawach papieskich, ale o to, że on sam odpowiadając za dyplomację watykańską, może mieć co nieco do ukrycia. To on prowadził przecież wiele z rozmów, które doprowadziły do późniejszych wizyt papieskich, ale również on stał za rozmowami z rozmaitymi dyktatorami (tak z prawicy, jak i lewicy), które umożliwiały normalne (albo prawie normalne) funkcjonowanie Kościoła w rządzonych przez nich krajach. Nie jest też tajemnicą, że kard. Sodano miewał odmienne niż Jan Paweł II poglądy w wielu kwestiach dotyczących choćby funkcjonowania kurii rzymskiej. Ale i to nie wydaje się wystarczającym powodem, by blokować proces beatyfikacyjny.
Wiele wskazuje więc na to, że cała sprawa jest kolejnym medialnym humbugiem. Dziennikarze mają świadomość, że na materiały o beatyfikacji Jana Pawła II i powody, dla których jeszcze do niej nie doszło, jest zapotrzebowanie, więc produkują je. A że w kurii rzymskiej i okolicach plotkarzy nie brakuje, więc zawsze jakiś materiał uda się stworzyć. Zaś medialność tematu, połączona z odpowiednio ważnymi nazwiskami tych, którzy mają odpowiadać za opóźnienia, sprawiają, że już następnego dnia w gazecie, która opublikuje taki materiał, bez wątpienia wzrośnie cytowalność i sprzedaż. I o to w tym wszystkim chodzi.
Gdyby bowiem podejść do całej sprawy na poważnie, to nie sposób byłoby pominąć choćby tego, że - gdyby w Watykanie nie było woli szybkiego zakończenia beatyfikacji Jana Pawła II - to w ogóle by się on jeszcze nie rozpoczął. Prawo kanoniczne wymaga bowiem, by od śmierci kandydata na ołtarze do rozpoczęcia procesu minęło pięć lat. Benedykt XVI zdjął ten warunek i dzięki temu proces ma się już ku końcowi, choć mógłby się jeszcze nie zacząć. Nie ma jednak powodów, by uchylał on także inne procedury beatyfikacyjne lub by wymuszał składanie zeznań.
W takich kwestiach musi być porządek, a poważne i pełne przebadanie całej spuścizny papieskiej pozwoli uniknąć w późniejszych latach oskarżeń o to, że jakiś aspekt (na przykład polityczny) tego tak długiego i tak trudnego pontyfikatu został pominięty. I dlatego zamiast popędzać Kościół, warto uzbroić się w cierpliwość, pamiętając, że proces Jana Pawła II i tak jest rekordowo szybki. A jeszcze większe jego przyspieszenie może raczej zaszkodzić niż pomóc wiarygodności i całościowości późniejszego aktu wynoszącego papieża z Polski na ołtarze.
Tomasz Terlikowski
Publicysta katolicki, komentator "Wprost"