Ciężko ranny Mariusz P. został przewieziony do szpitala w Siemianowicach Śląskich. - Ma poparzone ponad 60 proc. powierzchni ciała - mówią lekarze.
Jeszcze dzień przed wybuchem w mieszkaniu pana Mariusza była jego matka, Małgorzata (66 l.). W środę została jednak przewieziona do Domu Pomocy Społecznej w Ostrowcu Świętokrzyskim.
- Uciekłam śmierci - mówi nam kobieta. Pani Małgorzata kilka lat temu straciła obie nogi. - Syn pracował jako piekarz. Jednak gdy zostałam kaleką, rzucił zawód - opowiada kobieta. - Niestety, nie radziliśmy sobie... W piątek Mariusz miał być eksmitowany do noclegowni. Pojawiają się głosy, że być może to on doprowadził do wybuchu. Mama nie wierzy jednak w winę syna. - To dobry chłopiec, - mówi.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail