Jak już informowaliśmy, do wypadku, który miał spowodować Adamek, doszło w styczniu 2013 r. w miejscowości Lake Placid w stanie Nowy Jork. Policjanci twierdzą, że nietrzeźwy Polak, kierując autem, staranował dwa auta. Bokser odmówił zbadania alkomatem. Wczoraj bagatelizował sprawę. - Wyjeżdżając z restauracji zimą na oblodzonym łuku drogi, wpadłem w poślizg i doszło do drobnej stłuczki. Zarysowałem na parkingu dwa auta. Natychmiast wezwałem policję. Zgodnie z prawem USA, ponieważ była to tylko lekka stłuczka, dostałem grzywnę (ok. 5 tys. zł - red.) i zakaz prowadzenia auta przez kilka miesięcy. Jest mi bardzo przykro, że doszło do tej stłuczki, zwłaszcza że po tym zdarzeniu rozpętała się nagonka medialna, wyolbrzymiająca całą sprawę - komentuje Adamek, który zapomniał dodać, że kazano mu także zamontować w aucie alkoblokadę, czyli urządzenie uniemożliwiające pijanemu kierowcy odpalenie samochodu.
Obecnie Adamek szykuje się do walki o mandat w Parlamencie Europejskim. Wyrok z USA nie blokuje mu startu. Ale czy wpływa na decyzję o wystawieniu tego kandydata? Wczoraj Zbigniew Ziobro (44 l.) nie chciał komentować sprawy. Ale kilka tygodni temu przekonywał w RMF FM, że Adamek nie był pod wpływem alkoholu, a doniesienia medialne o tej sprawie nie odpowiadają rzeczywistości. Czyżby?