Traumę, którą przeszedł Tomasz Komenda, trudno sobie nawet wyobrazić. W 2000 roku skazany na karę 25 lat więzienia za gwałt i zamordowanie Małgosi Kwiatkowskiej, po 18 latach odsiadki, wyszedł na wolność. Za kratami siedział, bo "pasował" do rysopisu, bo wersję śledczych potwierdziła sąsiadka, bo pomyliła się policja, potem pomyłkę powieliła prokuratura, a na sam koniec błędny wyrok wydawały sądy. Nie pomagały kolejne odwołania. Za każdym razem wymiar sprawiedliwości wydawał jednoznaczny wyrok: 25 lat więzienia. Za zbrodnie, których Tomasz Komenda nie popełnił. Na wolność wyszedł po 18 latach. W rozmowie z reporterem "Superwizjera" Tomasz Komenda wyznał, że wyszedł na wolność dzięki Janowi Pawłowi II.
- Miałem obrazek Ojca Świętego w celi. Obiecałem mu, że jeśli wyjdę na wolność, to pojadę do Rzymu, by odwiedzić jego grób - powiedział Tomasz Komenda. Podróż do Watykanu to jego marzenie. Jak dodał mężczyzna, jest z siebie dumny, że wytrzymał tyle lat za kratami. 18 lat na to czekałem i w końcu się doczekałem - wyznał.
28 marca portal Onet.pl opisał, że Tomasz Komenda mógł wyjść na wolność już w 2010 roku, kiedy to prokurator Bartosz Biernat dopatrzył się wielu nieprawidłowości w aktach. Zaniepokojny śledczy przedstawił swoje wnioski przełożonym, ale ci odsunęli go od sprawy i kategorycznie zabronili rozmawiać o ustaleniach. - Później Biernat miał jeszcze usłyszeć, że przez wykryte przez niego nieprawidłowości w śledztwie kłopoty może mieć wielu ludzi i że lepiej nie zajmować się tą sprawą, ponieważ przeszła przez trzy instancje i gdyby teraz coś wyszło, to by było trzęsienie ziemi - czytamy na portalu Onet.pl.
Teraz Tomasz Komenda będzie mógł domagać się wielkiego odszkodowania. Jego pełnomocnikiem jest Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości.
Niesłusznie skazany mężczyzna będzie otrzymywał rentę w wysokości 4 tysięcy brutto. Decyzję podjął premier Mateusz Morawiecki.