"Super Express": - Według wstępnej opinii prokuratury Andrzej Lepper popełnił samobójstwo. Zeznawał pan w tej sprawie w prokuraturze w niedzielę, choć dochodzenie miało się rozpocząć w poniedziałek.
Tomasz Sakiewicz: - Tak, zeznawałem w trybie pilnym w niedzielę o 10.
- Szef Samoobrony mówił, że boi się o własne życie?
- Nie tylko mówił, że boi się o swoje życie. Z moich kontaktów z nim wynikało, że szukał dla siebie jakiejś formy zabezpieczenia.
- Dysponuje pan nagraniem tej rozmowy?
- Mam to nagranie, ale z oczywistych względów jest ono teraz własnością prokuratury. Powiem tyle, że Andrzej Lepper chciał potwierdzić wersję Jarosława Kaczyńskiego w sprawie afery przeciekowej. Jego strach ewidentnie wiązał się właśnie z tą aferą.
- Kiedy doszło do tego nagrania?
- Kilka miesięcy temu, ale mieliśmy później jeszcze pośredni kontakt.
- I mając kilka miesięcy nagranie, w którym Lepper potwierdza zeznania Jarosława Kaczyńskiego w sprawie afery przeciekowej, "Gazeta Polska" nie chciała tego publikować?
- Czekałem na zgodę szefa Samoobrony na opublikowanie tej rozmowy. Obawiał się, nie chciał się zgodzić. Przez te miesiące wyraźnie podejmował jednak różne ruchy, które miały zapewnić mu bezpieczeństwo.
- Nie chciał publikacji, bo ktoś mu groził?
- Miałem wrażenie, że nie czuł się wystarczająco bezpiecznie, by móc już zezwolić na upublicznienie swoich opinii.
- Dlaczego zagrożeniem dla życia Leppera miałaby być akurat afera gruntowa i przeciekowa? Miał szereg innych, dziwnych kontaktów i interesów.
- Nie twierdzę, że te inne sprawy, o których pan mówi, nie były takim zagrożeniem. Nie zmienia to jednak faktu, że afera gruntowa była też nim na pewno. Gdyby Lepper zaczął podawać nazwiska najbardziej znanych osób w państwie...
- Najbardziej znanymi osobami w państwie są Donald Tusk, Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński...
- Powiedzmy, że "dosyć znanych" osób w państwie z szeregów polityki i biznesu - mogłoby to wywołać trzęsienie ziemi, a na pewno zagrożenie dla ich pozycji.
- Szef Samoobrony był politykiem z tylko jednoprocentowym poparciem. Czym mógł zagrozić elitom świata polityki czy biznesu? Co mógł powiedzieć, czego nie słyszeliśmy przez cztery lata?
- Co innego, gdy mówi się pewne rzeczy dziennikarzom i oni albo chcą w to wierzyć, albo nie. Co innego zaś, gdy zeznaje się w prokuraturze, mając świadomość konsekwencji własnych słów, jeżeli nie są prawdziwe. Lepper twierdził, że na różne rzeczy, które zeznałby w prokuraturze, ma dowody.
- Zastanawiam się, czy waga afery gruntowej lub przeciekowej była aż taka, że zeznania Leppera mogły jeszcze komuś w polityce aż tak zaszkodzić...
- Te zeznania przede wszystkim bardzo pomogłyby Jarosławowi Kaczyńskiemu, ale nikt z tego powodu jeszcze by Leppera nie zabił. Zaszkodziłyby jednak pewnym osobom, mającym wciąż duże wpływy w życiu publicznym bądź biznesowym. Tak naprawdę, nie chodziło tu o politykę, ale o pieniądze.
Widział pan, że pojawiły się już takie sugestie, że chodziło o politykę. Andrzej Lepper został nawet nazwany ofiarą nacisków i afery gruntowej z czasów rządu PiS.
- W nagranej rozmowie Andrzej Lepper mówi coś zupełnie przeciwnego. Podkreśla, że w aferze przeciekowej prawdę mówi Jarosław Kaczyński.