Tomasz Komenda w połowie marca wyszedł na wolność, po tym jak niesłusznie przesiedział w więzieniu 18 lat za zgwałcenie i zamordowanie 15-letniej Małgosi. Po latach okazało się, że zbrodni w sylwestrową noc 1996 roku w miejscowości Miłoszyce (woj. dolnośląskie), dokonał ktoś inny. Teraz 42-latek za rażące zaniedbania śledczych, prokuratury i sądu, może otrzymać gigantyczne odszkodowanie. Na razie premier Mateusz Morawiecki przyznał mu specjalna rentę w wysokosci 4000 złotych. Teraz wychodzi na jaw, że Tomasz Komenda mógł stać się kozłem ofiarnym w innej sprawie. Prokuratur Renata Procyk-Jonczyk (53 l.), która wcześniej prowadziła sprawę zamordowania 15-letniej Małgosi, oskarżyła mężczyznę o gwałt na Bożenie H., do którego doszło w nocy z 10 na 11 sierpnia 1996 roku w Jelczu-Laskowicach. Komenda miał być jednym z dwóch sprawców. Uczyniono tak, choć policja miała ślady DNA i rysopis drugiego mężczyzny.
Dwa lata po akcie oskarżenia (maj 2002), niewinny chłopak, który odsiadywał już wyrok za morderstwo, usłyszał wyrok dodatkowych 4 lat więzienia za gwałt. 5 miesięcy później uchylono ten wyrok, wytykając skandaliczne pomyłki prokuraturze. Nie przeszkodziło to jednak by prokurator Procyk-Jonczyk, nazwała Tomasza Komendę „seryjnym gwałcicielem” - zaznaczył "Fakt". W 2008 roku Sąd okręgowy we Wrocławiu ostatecznie uniewinnił mężczyznę z zarzutu gwałtu na Bożenie H.