Kiedy Tomasz F. usłyszał, że coś dziwnie stuka w maszynie, wszedł pod nią, by z bliska zbadać, w czym jest problem. Wystarczyła chwila nieuwagi, a mechanizm wciągnął w swoje tryby jego całą rękę, aż po ramię.
To jednak nie koniec tragicznego splotu wydarzeń! Pogotowie zabrało zakrwawionego pracownika do szpitala w Iławie. Miał całkowicie zmiażdżoną dłoń i pogruchotane w wielu miejscach ramię. Z Iławy miał natychmiast zabrać go helikopter do szpitala w Elblągu. Jednak przyleciał po nieprzytomnego z bólu Tomasza F... bez paliwa na powrót.
Przeczytaj koniecznie: Chiny: Przyszyli mu rękę do... nogi
Załamana wdowa nie ma nawet siły rozmawiać. Z jej oczu ciągle płyną łzy rozpaczy. - Nie wiem, jak będę teraz żyła bez Tomka - mówi łamiącym się głosem.
Wypadkiem zajęła się prokuratura. - Badamy okoliczności zdarzenia. Sprawdzamy, czy ktoś nie kazał Tomaszowi F. wejść i naprawiać maszynę podczas jej pracy - mówi Jan Wierzbicki, prokurator rejonowy z Iławy.
W lubawskiej fabryce nikt nie chce rozmawiać o wypadku. Niebawem pojawi się tam Inspekcja Pracy. Sprawdzi m.in. czy zakład spełniał normy bezpieczeństwa.
Ikea obiecuje
Karolina Horoszczak, rzecznik prasowy Ikei w Polsce: - Zmarły pracownik był ubezpieczony od nieszczęśliwych wypadków. Pozostajemy w kontakcie z rodziną Tomasza F. i robimy wszystko, by jako firma wesprzeć jego najbliższych.