Ojcem chłopca jest najprawdopodobniej konkubent mieszkający z Iwoną W. od półtora roku. Gdy zaszła w ciążę, cała rodzina robiła wszystko, żeby nikt się o tym nie dowiedział. Choć jej brzuch rósł jak na drożdżach i sąsiedzi doskonale widzieli te zmiany, dziewczyna uparcie zaprzeczała, że jest w ciąży.
- Każdy wiedział, że jest przy nadziei - opowiadają ludzie. - Jednak ona i jej matka pukały się w czoło, gdy ktoś o to spytał. Do rozwiązania doszło 4 października. Chłopiec urodził się żywy i zdrowy. Zapewne jego maleńkie ciałko zniknęłoby zakopane gdzieś pod płotem czy na polu, gdyby nie to, że po porodzie matka dostała silnego krwotoku i wezwano pogotowie. Gdy lekarze zobaczyli zwłoki noworodka w wiadrze, zawiadomili policję. - Iwona W. tłumaczyła się, że nie wiedziała o ciąży. Kucnęła na sikanie i wtedy wyskoczył z niej martwy płód - opowiada osoba związana ze śledztwem. Obie kobiety zostały zatrzymane dopiero 15 października, bowiem tyle czasu zajęło śledczym ustalenie stanu, w jakim urodził się chłopczyk.
- Do śmierci doszło w wyniku utopienia w cieczy z wiadra - informuje prokurator Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Matka i jej córka usłyszały zarzut zabójstwa. Nie przyznają sie do winy. Grozi im dożywocie - dodaje.