Kurowice: 11-letni Tomek w szkole nadział się na nóż. Winnych nie ma!

2011-02-21 18:45

To była chwila nieuwagi, która mogła kosztować Tomka Deptucha (11 l.) życie. Chłopiec potknął się w szkole o ustawione na korytarzu tornistry. A gdy upadł, nadział się na olbrzymi kuchenny nóż, który jeden z jego kolegów przyniósł na zajęcia techniczne. Ostrze przebiło tętnicę udową. Tomek niemal wykrwawił się na śmierć. Udało się go uratować w ostatniej chwili.

Tomek chodzi do szkoły podstawowej w Kurowicach pod Łodzią. W czwartek na lekcji techniki uczniowie mieli nauczyć się robienia sałatek warzywnych.

Przeczytaj koniecznie: Nowy Dwór Mazowiecki: Gwałt w szkole

- Nauczyciel wyraźnie powiedział dzieciom, że mają przynieść pokrojone warzywa - mówi Marzenna Opoka-Szewc (40 l.), dyrektorka szkoły. - Niestety, czworo uczniów nie posłuchało i zabrało do szkoły także noże kuchenne.

Nóż rozorał udo

W przerwie między lekcjami, gdy dzieci bawiły się na szkolnym korytarzu, Tomek nagle potknął się o tornistry i upadł do tyłu, wprost na reklamówkę, w której był kilkunastocentymetrowy nóż kuchenny. Ostrze przebiło nogę na wylot, rozrywając lewe udo. Trysnęła krew. Zszokowany Tomek zaczął krzyczeć, później sam wyciągnął nóż z nogi. Krew zaczęła płynąć z rany strumieniem.

Krwotok próbowała powstrzymać dyrektorka szkoły. - Czułam, jak Tomek robi się coraz słabszy - opowiada roztrzęsiona. - Wraz z upływem krwi tracił przytomność.

W ostatniej chwili

Karetka dotarła do szkoły niemal w ostatniej chwili. Lekarze zatrzymali krwotok, opatrzyli ranę i przewieźli chłopca do łódzkiego szpitala dla dzieci. Tam przeszedł skomplikowaną, wielogodzinną operację.

Patrz też: Rewolucja w szkole: Ferie trzy razy w roku?

- Tomek stracił bardzo dużo krwi, bałam się, że może nie przeżyć - mówi mama chłopca, Dorota Deptuch (45 l.). - Na szczęście po operacji stan się poprawił.

Pani Dorota dodaje, że nie ma do szkoły żalu o to, co spotkało jej syna. - To był nieszczęśliwy wypadek - mówi.

Tak też to zdarzenie zostało zakwalifikowane przez policję. - Nie ma podstaw, by komukolwiek stawiać zarzuty - tłumaczy Radosław Gwis (33 l.) z łódzkiej policji.

Dyrektor szkoły:

Marzenna Opoka-Szewc (40 l.): - Nie mamy prawa kontrolować, co uczniowie mają w torbach. Będziemy musieli chyba dawać rodzicom kartki do podpisania z dokładnymi wytycznymi, co dzieci mogą i mają przynosić do szkoły.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki