Pan Marian żyje ze skromnej renty wynoszącej 800 zł. Kiedy uśmiechnęło się do niego szczęście i trafił "piątkę" w totka, bardzo się ucieszył. - Dostałem trochę ponad 3 tys. zł. Większość poszła na spłacenie długów, ale i tak byłem szczęśliwy - wspomina zabrzanin. Wygraną pochwalił się swojej opiekunce. I to był największy błąd, jaki popełnił w życiu.
Sylwia F. (30 l.) za niewielkie kieszonkowe zajmowała się schorowanym mężczyzną. Robiła zakupy, pranie i obiad. Zawsze mógł na nią liczyć, ale kiedy dowiedziała się o wygranej, zmieniła się nie do poznania.
Przeczytaj koniecznie: Oto największy szczęściarz na świecie. Przeżył katastrofy, wygrał miliony na loterii... teraz rozdaje fortunę rodzinie
Sprowadziła do mieszkania Henryka M. (24 l.). Mieli wspólny cel - groźbami i biciem zmusić pana Mariana do oddania wygranej. To, co zrobili schorowanemu mężczyźnie, normalnym ludziom nie mieści się w głowie.
- Henryk bił mnie. Wziął przedłużacz, wtyczkę podłączył do kontaktu, a drugi koniec obciął nożem i raził mnie prądem. Groził, że jak nie oddam pieniędzy, to naleje do wanny wodę, wrzuci mnie do niej i podłączy prąd - opowiada schorowany mężczyzna. Przerażony i skatowany oddał Henrykowi M. 150 zł - całą gotówkę, jaką miał w mieszkaniu. Oprawca wziął też telefon i kartę bankomatową zabrzanina. Zadowolony z łupu Henryk M. opuścił mieszkanie. Ale wrócił i znów zaczął torturować mężczyznę.
Nie wiadomo, jak długo trwałaby gehenna Mariana Słodkowskiego, gdyby nie znajomy, który przyszedł go odwiedzić. - Ten zbój mnie pilnował, nie mogłem otworzyć drzwi ani wołać o pomoc. Na szczęście znajomy połapał się, że coś jest nie tak i zadzwonił na policję - mówi pan Marian.
Patrz też: Racibórz: Żona i syn chcieli zabić Józefa Nowaka z zazdrości o kochankę - ZDJĘCIA
Zanim pojawili się policjanci, Henryk M. zdołał opuścić mieszkanie. Policjanci na miejscu zatrzymali tylko Sylwię F. Dopiero po kilku dniach poszukiwań udało się schwytać oprawcę mężczyzny. Oboje trafili za kraty.