Ksiądz Antoni Mamiński (74 l.) z maleńkiej parafii we wsi Janowo pod Nidzicą (woj. warmińsko-mazurskie) spał, gdy do jego domu zakradli się złodzieje.
- Wstałem zobaczyć, co się dzieje... i dostałem pięścią w twarz - wspomina kapłan.
Przeczytaj koniecznie: Ksiądz Marek Puryzgała nawraca prostytutki
Zamaskowani bandyci związali ogłuszonego księdza i zaczęli buszować po plebanii. Nie znaleźli żadnego bogactwa, więc wrócili do księdza. - Dawaj kasę, klecho, bo załatwimy cię jak amen w pacierzu - warknął jeden z napastników.
Dzielny ksiądz nie uląkł się gróźb, nie prosił o litość, tylko zaczął się cicho modlić. To jeszcze bardziej rozsierdziło bandytów. Jeden z nich sięgnął po żelazko. Kiedy było rozgrzane prawie do czerwoności, zaczął przysmażać plecy kapłana.
Patrz też: Częstochowa: Ministrant zabił księdza, dostał 15 lat
Ksiądz Antoni nawet nie jęknął, kiedy po pokoju zaczął rozchodzić się swąd jego palonego ciała. Kat w kominiarce sięgnął po kolejne narzędzie tortur. Zaczął miażdżyć palce proboszcza obcęgami. Kapłan zaciskał z bólu zęby i... nadal szeptał modlitwę za swoich oprawców. Bandyci dwie godziny męczyli ofiarę. W końcu dali za wygraną. Z drobną sumą pieniędzy, którą znaleźli w komodzie, uciekli.
- Ja im już wybaczyłem, a teraz modlę się, żeby i Bóg im wybaczył - mówi sędziwy kapłan.