Powiesili je tam urzędnicy miejscy, żeby w razie potrzeby mogły uratować tonących w rzece. Na pięciu stojakach zawisły po dwa. Ale szybko zostały same stojaki. Prawdopodobnie tajemniczy rabuś nie zabiera kół do domu, tylko wrzuca je do Wisły, bo okolicznym rybakom zdarzało się je wyławiać gdzieś za miastem.
Urzędnicy nie dają za wygraną i zapowiadają, że na stojakach zawiśnie kolejny, czwarty już komplet kół.