- To było jak koniec świata! - mówią wszyscy, którzy przeżyli ten kataklizm. W jednej chwili zobaczyli wirujący lej spadający z nieba i całe dachy podrywające się w powietrze. Dom nie był żadnym schronieniem. Chcieli tylko przeżyć. Ale nie wszyscy mieli tyle szczęścia.
Piotr Bochniak (†60 l.) to jedyna ofiara śmiertelna polskiego tornada. W sobotę, 14.07.2012, zakładał instalację wodną w domku letniskowym we wsi Wycinki (woj. pomorskie). Nagle zobaczył trąbę nadciągającą od jeziora. Wichura z niewiarygodną siłą podniosła w powietrze cały dom. Mężczyzna dostał się pod upadające na ziemię gruzy. Zginął na miejscu.
- Tata był już na emeryturze, niedawno postawił ten dom i powoli go wykańczał - mówi Jarosław Bochniak.
Danuta i Rafał Zamczałowie z Osia (woj. kujawsko-pomorskie) wypoczywali obok przyczepy kempingowej w Starej Rzece. Gdy zobaczyli trąbę, uciekli do środka, lecz wichura poderwała całą przyczepę w powietrze i rzuciła nią o ziemię! Choć są potłuczeni, żyją.
- To, że nas nie zabiło, to cud. Przecież byliśmy w powietrzu! - mówi Rafał Zamczała (41 l.).
Kataklizm dotknął też rodzinę mieszkającą w Borach Tucholskich. Z domu Marka (42 l.) i Gabrieli (34 l.) Bilickich nic nie zostało. Obok wiatr powalił 500 hektarów lasu.
Takich dramatów jest o wiele więcej. Jak podaje st. bryg. Paweł Frątczak z Państwowej Straży Pożarnej, wichura zniszczyła 105 budynków, w tym 47 mieszkalnych. Strażacy interweniowali 450 razy. Trąba spustoszyła województwa pomorskie, kujawsko-pomorskie i nieco mniej wielkopolskie.
- Spodziewamy się ochłodzenia, a trąbom powietrznym sprzyjają upały - mówi Waldemar Skałba z biura Cumulus.
- Ale to, co wydarzyło się w ten weekend w Polsce, to zupełna anomalia pogodowa, pokazująca, że trąby są zjawiskiem całkiem zaskakującym. Nigdzie na świecie nie wymyślono, jak przewidzieć, gdzie dokładnie się pojawią - dodaje synoptyk.