Dramat pani Ewy rozpoczął się w 2008 roku. Właśnie przeszła na emeryturę i niemal z dnia na dzień zaczęła gorzej widzieć. Błyskawiczna diagnoza lekarzy nie pozostawiała złudzeń: zwyrodnienie plamki siatkówki. Nieleczona choroba prowadzi do ślepoty. Odpowiednia terapia może zatrzymać jej postęp, kosztuje jednak od 20 do 30 tysięcy zł. - To dla emeryta nieosiągalne pieniądze - przekonuje pani Ewa.
Pewnego dnia usłyszała w telewizji, że minister zdrowia obiecała chorym refundację terapii. Wstąpiła w nią nadzieja. Zaczęła dzwonić do Warszawy. - Po kilku dniach oddzwoniła do mnie sekretarka i przekazała słuchawkę pani minister Kopacz. Ta powiedziała, że mam być spokojna, bo lek będzie refundowany. To był listopad 2008 roku. Mogę wyciągnąć na dowód billingi - zarzeka się kobieta.
Od tamtego czasu pani Ewa zdążyła już oślepnąć na jedno oko. Teraz obawia się o drugie, bowiem leczenie wciąż nie jest refundowane. Dlaczego? Resort zdrowia pozwolił co prawda finansować leczenie zwyrodnienia plamki siatkówki, ale zanim lekarze zaczęli pomagać chorym, NFZ unieważnił konkursy dla szpitali.
- Do dziś nie ogłoszono konkursów - twierdzi dr Mariola Słonimska z warszawskiej kliniki okulistycznej. Jak przekonuje resort zdrowia, ceny leku zostały uzgodnione i jeszcze w tym tygodniu Fundusz uruchomi leczenie chorych. Pani Ewa Konierska ma coraz mniej czasu. - Jak widzę panią minister w telewizji, to przełączam kanał - mówi zdruzgotana kobieta.