Koszmar zaczął się po tym, jak Magdalena Zmitrowicz podżyrowała koleżance kredyt w banku. Ona do spłaty się nie kwapiła, a do tego wyszło na jaw, że w dokumentach weryfikujących zdolność kredytową podała nieprawdę. Skończyło się na tym, że obie panie zostały skazane za wyłudzenie kredytu na karę więzienia w zawieszeniu na rok. Przez ten rok miały naprawić szkodę, czyli spłacić kredyt. Gdyby tak się nie stało, miały trafić za kraty.
- Wiedziałam, że Monika oddała pieniądze, i zapomniałam o sprawie - mówi pani Magda. Tym większy przeżyła szok, gdy przyszła po nią policja. - Miałam kilkanaście minut, by zorganizować opiekę dla mojej 4-letniej córeczki. I nikt nie słuchał, gdy mówiłam, że to pomyłka - dodaje.
W więzieniu dla kobiet w Grudziądzu przeżyła koszmar. Siedziała z dzieciobójczyniami, z morderczyniami. Początkowo podejrzewała, że koleżanka ją oszukała i faktycznie nie spłaciła kredytu. Minęło wiele dni, zanim pozwolono jej napisać do banku. I dostała odpowiedź, że dług dawno jest spłacony! Okazało się, że w akcie oskarżenia prokurator pomylił banki. Wpisał nazwę nie tego, w którym został zaciągnięty kredyt. Ten błąd powielił sąd w orzeczeniu wyroku. I gdy minął rok zawieszenia, to do tego niewłaściwego banku zwrócił się z pytaniem, czy kredyt został spłacony. Bank odpowiedział, że osoby, o których mowa, nie dokonały żadnych wpłat. I tak pani Magda trafiła za kraty.
Teraz domaga się 100 tys. zł zadośćuczynienia. A winni chowają głowy w piasek. W oficjalnym komunikacie Prokuratura Okręgowa w Koszalinie obarcza odpowiedzialnością sąd. Bo gdyby prawidłowo przeanalizował dowody, nie doszłoby do pomyłki.
"Gdyby sąd przeanalizował w sposób prawidłowy zgromadzone dowody, (.) to w sposób właściwy określiłby pokrzywdzony bank. Nie doprowadziłoby to do zarządzenia przez sąd wykonania wobec tej skazanej kary pozbawienia wolności" - napisała w oficjalnym stanowisku Aneta Skupień, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Koszalinie
Zobacz: Agata z Wejherowa ZADŹGAŁA się sama! Jest opinia biegłych