Wszystko przez jesienne chłody. Matka nie chciała, żeby jej dzieci marzły w nocy i włączyła farelkę. I właśnie to urządzenie, jak sądzą strażacy, wywołało zwarcie. Pożar wybuchł w środę przed północą. Drewniana konstrukcja domu sprawiła, że mieszkanie na poddaszu należące do rodziny G. błyskawicznie objęły płomienie. Przerażona Adrianna chwyciła na ręce malutką Oliwkę, własnym ciałem zasłoniła od żaru płaczącego Filipka. Nie zważała na straszny ból, kiedy ogień palił jej ciało. Kazała uciekać Grzegorzowi przez okno. Chłopak stanął wśród płomieni i rozpaczliwie wzywał pomocy.
Widziała, jak strażacy z narażeniem życia usiłowali wyciągnąć z płomieni Adriannę i jej dzieci
Na ratunek bratu pospieszyła Andżelika, która akurat była pod domem, i sąsiedzi z parteru. Przystawili drabinę. Chłopak zszedł po niej z pierwszego piętra. Potem razem z siostrą wołali matkę. Ale z okna buchały już tylko płomienie...
Zobacz też: Pożar w Durach pod Morągiem! Matka i dwójka małych dzieci SPŁONĘŁY w pożarze domu! [ZDJĘCIA]
- To wszystko jeszcze do mnie nie dociera - szlocha sąsiadka z parteru, która w ostatniej chwili wybiegła z płonącego domu w nocnej koszuli. Widziała, jak strażacy z narażeniem życia usiłowali wyciągnąć z płomieni Adriannę i jej dzieci. Ale na ratunek było już za późno. Z ognia wynieśli zawinięte w dywan ciała.
Grzegorz G. (36 l.) o tragedii rodziny dowiedział się nad ranem. Pracuje w Niemczech. Już wraca do domu, by zaopiekować się starszymi dziećmi i pochować żonę razem z Filipem i Oliwką.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail