- Ja nie jestem od gdybania, tylko od analizowania faktów - mówi Piotr Stawicki, szef Prokuratury Rejonowej we Włocławku. I zapewnia, że sprawa oświetlenia autostrady na węźle Pikutkowo zostanie dokładnie wyjaśniona. - Sprawdzimy, czy latarnie były zapalone i jaka była ich jasność. A jeżeli nie były, to dlaczego i kto za to odpowiada - wyjaśnia prokurator.
Przypomnijmy: wczoraj nad ranem na autostradzie A1 w okolicy Włocławka przewrócił się tir i zatarasował całą szerokość jezdni. Chwilę później uderzyła w niego osobowa mazda, którą jechali Ilona (+44 l.) i Jarosław (+45 l.) Rychnowscy oraz ich znajomi - Sebastian P. (+34 l.), Waldemar K. (+60 l.) i Bartosz S. (+36 l.). - Od czterech lat jeździli tą drogą do pracy w Kutnie. Znali ją na pamięć. Tam, gdzie to się stało, powinny się palić latarnie. Zginęli, bo były wyłączone - mówi Paulina Rychnowska (22 l.).
Zapytaliśmy Tomasza Okońskiego z bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, czy w nocy latarnie stojące przy autostradach powinny być zapalone. Odmówił odpowiedzi, zasłaniając się śledztwem, które w tej sprawie prowadzi prokuratura.
Tymczasem zarzut nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym usłyszał 27-letni kierowca tira. Według policji, podczas wyprzedzania stracił panowanie nad ciężarówką, przez co pojazd się przewrócił, tarasując drogę. Grozi mu nawet 8 lat więzienia.
Sprawdź: Tragiczny wypadek koło Włocławka: Moi rodzice zginęli w drodze do pracy