Było kilka minut po godzinie 2 w nocy. Od początku trzeciej zmiany większość osób przebywających w hali zakładu skarżyła się na duszności, ból głowy i mdłości. Nagle jedna z kobiet zasłabła. Jej koledzy wezwali pogotowie.
- Lekarz kazał nam wyjść z hali. Karetki i policyjne radiowozy zabrały nas do szpitala. Niektórzy byli tak zaczadzeni, że mdleli. Nie wiedzieliśmy, co nam jest - mówi Elżbieta (45 l.), pracownica zakładu. Dwie najciężej poszkodowane kobiety trafiły do komory hiperbarycznej w szpitalu w Gdyni. Zostaną tam do czwartku. Reszta pracowników została rozwieziona do szpitali w Kwidzynie, Sztumie, Prabutach, Malborku i Starogardzie Gdańskim.
- Pacjentom został podany tlen. Kiedy dojdą do siebie, zostaną wypuszczeni do domów - tłumaczy Ryszard Urbanowicz ze szpitala w Kwidzynie.
Sprawą zajęły się policja i prokuratura. Śledczy zbadają, czy nie doszło do zaniedbań ze strony kierownictwa przedsiębiorstwa. Sprawdzą działanie systemu wentylacyjnego i stan techniczny spalinowych wózków.
- Ostatnia kontrola nic nie wykazała. Następna ma być w październiku, ale zostanie pewnie przyspieszona - tłumaczy Marcin Anuszewicz z dyrekcji kwidzyńskiego zakładu.