Do tragedii doszło w czwartkowe popołudnie, 7 kwietnia. Do chorego na schizrofrenię mężczyzny, konkubina wezwała karetkę pogotowia. Mówiła, że jej partner nie przyjmuje leków i odmawia jedzenia. Ratownicy zastali odrętwiałego 33-latka na balkonie. Podejrzewali, że jest pijany i zawiadomili policję. Okazało się jednak, że pijany nie był, więc mundurowi ponownie wezwali karetkę. Nagle apatyczny dotąd mężczyzna wybuchnął agresją. Wtedy policjanci użyli siły wobec 33-latka - według świadków funkcjonariusze mieli kopać, dusić i pobić chorego mężczyznę. W trakcie interwencji zatrzymało się serce Pawła. Zaraz potem 33-latek był reanimowany, a następnie został przewiezony do szpitala. Niestety, życia mężczyny nie udało się uratować. O szczegółach tej bulwersującej sprawy pisaliśmy tutaj: Tragedia w Białymstoku: Mój brat był chory, a policjanci go zabili
10 kwietnia ulicami Białegostoku przeszła manifestacja, która miała być formą upamiętnienia zmarłego mężcyzny. Marsz zamienił się jednak w konfrontację z policją - w ruch poszły butelki, kamienie i ziemniaki. Funkcjonariusze zatrzymali 22 osoby. Sprawą śmierci 33-latka zajęła się białostocka prokuratura.