Do fatalnej interwencji policji doszło w miniony czwartek w jednym z bloków komunalnych przy ul. Barszczańskiej w Białymstoku. Konkubina cierpiącego na schizofrenię Pawła Klima (?33 l.) wezwała karetkę pogotowia. Mówiła, że jej partner nie przyjmuje leków i odmawia jedzenia. Ratownicy zastali odrętwiałego 33-latka na balkonie. Podejrzewali, że jest pijany i zawiadomili policję. Okazało się jednak, że pijany nie był, więc mundurowi ponownie wezwali karetkę. Nagle apatyczny dotąd mężczyzna wybuchnął agresją. Policjanci musieli użyć siły, a całe zdarzenie telefonem komórkowym zarejestrował przypadkowy świadek. Na nagraniu widać, jak po krótkiej szamotaninie policjanci powalają mężczyznę na podłogę, a stojąca nad nim policjantka kopie go w nogi. W trakcie interwencji zatrzymało się serce Pawła.
Był reanimowany, trafił do szpitala. Niestety, w sobotę zmarł z powodu niedotlenienia mózgu.Informacja o śmierci mężczyzny rozwścieczyła jego sąsiadów. Na osiedlu zebrał się tłum, zapłonęły znicze, a na budynkach pojawiły się napisy obwiniające mundurowych o jego śmierć. Na miejsce przyjechały policyjne oddziały prewencji. Skandowano w ich stronę "Mordercy!", poleciały kamienie i jajka. Oberwało się też konkubinie 33-latka, którą wraz z dziećmi ewakuowano pod eskortą. - Paweł był chory, ale spokojny i lubiany. Nie był agresywny. Jak można było go tak skatować? - rozpacza siostra zmarłego, Ewa Klim (26 l.). - Nie przywrócimy mu życia, ale nie pozwolimy, aby policja zamiotła tę sprawę pod dywan - dodaje kobieta.
Zobacz także: Podlaskie. Chory na schizofrenię zmarł z powodu interwencji policji?