Była fryzjerką, miała 12-letnią córkę. Po porodzie przytyła i nie mogła poradzić sobie ze zrzuceniem nadmiaru kilogramów. Kiedy związała się z panem Adrianem i postanowili się pobrać, zdecydowała się na operację plastyczną. W klinice w Warszawie zaproponowano jej dwa oddzielne zabiegi - odsysanie tłuszczu oraz korekcję brzucha (wycięcie fałdu skórnego z podbrzusza). Jednak chirurg plastyczny zalecił jej, by wcześniej schudła 12 kilogramów. Lekarz z Częstochowy nie miał takich oporów. Zaoferował szybką i jednorazową operację.
- Z ustaleń śledztwa wynika, że 6 marca 34-letnia kobieta przeszła zabieg chirurgii plastycznej w jednej z prywatnych placówek medycznych w Częstochowie. 7 marca w godzinach popołudniowych stan zdrowia pacjentki znacznie się pogorszył. Przewieziono ją karetką do Miejskiego Szpitala Zespolonego w Częstochowie. Tam następnego dnia kobieta zmarła - informuje Tomasz Ozimek (46 l.), rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. Biegli przeprowadzili sekcję zwłok Anny R. - Na podstawie wstępnych wyników nie można jednoznacznie stwierdzić, jaka była przyczyna zgonu kobiety. Prawdopodobnie mogła to być zatorowość płucna, ale konieczne jest przeprowadzenie dodatkowych badań histopatologicznych - dodaje Ozimek.
Według specjalistów liposukcja niesie ryzyko powikłań w postaci zatorów tłuszczowych. Rozbity podczas zabiegu tłuszcz może przeniknąć do naczyń krwionośnych i przedostać się do płuc lub mózgu.
Prokuratorskie śledztwo zostało wszczęte po zawiadomieniu narzeczonego zmarłej kobiety. Bliscy Anny R. żądają wyjaśnienia okoliczności jej śmierci. - Nie chodzi nam o zemstę na lekarzach. Chcemy nagłośnić sprawę, przestrzec kobiety, że taka operacja nie jest niegroźnym zabiegiem kosmetycznym - mówią. 13 marca odbył się pogrzeb Anny.
Zobacz także: Pożar w Warszawie. Przy budynku MSZ zapłonęło auto. Ewakuowano 300 osób