To się zdarzyło w piątek po południu. Od tego czasu Koszalin jest pogrążony w żałobie. Koszalin płacze, modli się i o niczym innym nie mówi, jak tylko o pięciu dziewczynkach, które poszły do escape roomu świętować urodziny jednej z nich, a znalazły tam śmierć. Nierozłączne przyjaciółki Amelia, Gosia, Karolina, Wiktoria, Julia… – One wszystkie chodziły do jednej klasy... Przyjaźniły się… Zawsze trzymały się razem... – wspominają z żalem uczniowie koszalińskiego Gimnazjum nr 9. Są poruszeni tym, co się stało. Chyba po raz pierwszy tak namacalnie dotknął ich powiew śmierci, odbierając koleżanki, z którymi jeszcze przed chwilą plotkowali, żartowali, przekomarzali się. – Znałem je, Wiktoria fajnie śpiewała, chodziła na zajęcia do Pałacu Młodzieży, a Julka była w poczcie sztandarowym naszej szkoły. Wszystkie świetnie się uczyły – mówi 14-letni Kacper. – To dla nas masakra, nie wiem, jak będziemy z tym żyli – dodaje filigranowa blondynka, która wczoraj o godz. 17 przyszła na miejsce tragedii pomodlić się razem z innymi do Bożego Miłosierdzia. W rozdygotanych dłoniach ściskała trzy białe róże. – Przecież ja znałam te dziewczyny. Chodziliśmy na takie urodziny, bo to było modne – szlocha.
Spotkanie w „Mroku”
Dziewczynki od dawna wiedziały, że ten piątek spędzą razem. Na urodziny Julki wybrały się do escape roomu, popularnego wśród młodzieży pokoju zagadek. Godzinę miały spędzić w jednym z kilku pokoi oferowanych w pomieszczeniach przy ul. Piłsudskiego 88 w Koszalinie. Wybrały pokój „Mrok”. Było kilka minut po godz. 17, gdy zamknięte na cztery spusty w pomieszczeniu (tylko odgadnięcie wszystkich zagadek pozwoliłoby im się z niego uwolnić) poczuły, że za drzwiami jest pożar. Do pokoju wdzierał się gryzący dym, więc waliły w ściany, wzywając pomocy. Nadaremnie. Znajdujący się za ścianą Radosław D. (25 l.), pracownik escape roomu, nie zdołał ich uwolnić, bo płomienie odcięły mu drogę do drzwi. To w jego pomieszczeniu pojawił się ogień i błyskawicznie objął całe pomieszczenie. On zdołał się uratować, ale pięć nastolatek zabił czad.
Śledztwo
Gdy Polska z przerażeniem dowiadywała się o tragedii, w Koszalinie trwało już badanie jej przyczyn. Strażacy szybko ustalili, że wybuchł gaz ulatniający się z nieszczelnej butli, która zasilała urządzenie
grzewcze. Stwierdzili też koszmarne uchybienia, m.in. brak drogi ewakuacji i prowizoryczną instalację elektryczną. W sobotę śledczy przesłuchali właścicielkę budynku, w którym był escape room, oraz kobietę, która tę działalność zarejestrowała. A w niedzielę zajęli się jej wnukiem Miłoszem S. (28 l.), bo to on zaprojektował i prowadził pokój zagadek. – Mężczyzna usłyszał zarzut umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa pożaru i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci pięciu osób - powiedział Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. Grozi mu do 8 lat więzienia.