Komendant główny PSP gen. brygadier Leszek Suski, odnosząc się do tragedii w tzw. escape roomie zdradził Polskiej Agencji Prasowej: – Ze wstępnych naszych ustaleń w obiekcie, w którym prowadzona była ta działalność, było wiele niedociągnięć. Urządzenia ogrzewcze prawdopodobnie były zbyt blisko materiałów palnych. W pomieszczeniu znaleźliśmy również świece, więc prawdopodobieństwo używania ognia otwartego również istnieje. Instalacje elektryczne były prowadzone w sposób prowizoryczny.
Poinformował przy tym, że pomieszczenie, w którym doszło do tragedii miało 7,3 m kw. i znajdowały się w nim m.in. dwa fotele i lampa. Jak ocenił: – Dla samych osób przebywających w tym pomieszczeniu miejsca było mało.
Na koniec dodał: – Osoba, która była odpowiedzialna za prowadzenie tej działalności, tej zabawy – jest to 26-letni mężczyzna – w chwili wybuchu pożaru prawdopodobnie nie znajdował się w środku w tym pomieszczeniu, więc udzielenie pomocy mogło być wątpliwe, bądź nieskuteczne. Gaśnice, które były w środku w tym pomieszczeniu, nie zostały użyte, ale do tragedii doszło przede wszystkim na skutek braku zapewnienia właściwej ewakuacji osób, które tam w środku się znajdują.
Tymczasem prok. Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie, poinformował, że po przeprowadzonej sekcji zwłok można stwierdzić, że przyczyną śmierci pięciu 15-latek było zatrucie tlenkiem węgla. Jak dodał, ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną pożaru było „rozszczelnienie zbiorników z gazem”.
Gąsiorowski stwierdził, że nie ma obecnie podejrzanych w sprawie.Jak tłumaczył: – Pożar prawdopodobnie wybuch w poczekalni escape roomu i odciął pracownika od możliwości udzielenia pomocy. Dodał przy tym, że ranny 26-latek, pracownik escape roomu jest obecnie w śpiączce farmakologicznej. Prokurator wskazał też, że 26-latek – co wynika z oceny śledczych – próbował ratować 15-latki.