- To była cudowna rodzina. On spokojny i lubiany przez wszystkich strażak, ona radosna, zawsze uśmiechnięta. I to dziecko! Bardzo lubiłam Zuzię. Nazywałam ją pieszczotliwie Szogunkiem! - mówi załamana Mieczysława Hamera (65 l.), sąsiadka państwa S. Spotkaliśmy ją przed ich domem, gdzie zapalała znicze...
W Łagiewnikach żałoba. Bo choć rodzina S. na co dzień mieszkała w Niemczech, to w Polsce cała trójka bywała bardzo często. Nie mieli zamiaru osiedlać się na stałe za zachodnią granicą. Kilka lat temu w cichym zakątku Łagiewnik kupili mieszkanie. Po kilku latach pracy w Niemczech planowali osiąść tu na stałe i wieść spokojne życie. Teraz do Polski przyjechali na święta. Spotkali się z rodziną, wspólnie spędzili Boże Narodzenie. Chcieli zostać jeszcze kilka dni po sylwestrze i dopiero po Trzech Królach wracać do Niemiec.
W sobotę cała trójka spędzała czas w domu. Tematem dnia były urodziny Zuzi, które wypadały nazajutrz. Było dużo pomysłów i śmiechu. Planując ten wyjątkowy dzień, nie wiedzieli, że powoli umierają. - Czad ulatniał się najprawdopodobniej z uszkodzonego piecyka. Kilka dni wcześniej Grzegorz wspominał, że coś z nim jest nie tak i że musi go naprawić. Ale kto by przypuszczał, że usterka była aż tak groźna! Musiał zlekceważyć niebezpieczeństwo, bo jako strażak znał się na takich rzeczach wyśmienicie - załamuje ręce Mieczysława Hamera.
Zwłoki Agnieszki, Grzegorza i Zuzi znalazła rodzina. Nie mogli się do nich dodzwonić, dlatego przyjechali na miejsce. Ciało Agnieszki leżało w łazience, a Grzegorz z Zuzią umarli w pokoju. Widok był przerażający. Prokurator, który przybył na miejsce wraz z policją, wykluczył samobójstwo oraz działanie osób trzecich.
Zobacz: Tragedia w Niemczech! 11-letnia Polka została zastrzelona w Nowy Rok