Daniel B. (21 l.) już nigdy nie zmyje krwi przyjaciela za swoich dłoni.
Przyjechali z Tomaszowa Mazowieckiego na imprezę do Łodzi. Wpadli na zakrapianą imprezę w prywatnym mieszkaniu. Było już późno, a oni bardzo pijani, gdy rozmowy zeszły na tematy motoryzacyjne. Wtedy w głowie Daniela zrodził się przerażający pomysł. - Chodź, pokażę ci możliwości mojej "beemki" - bełkotał do Mariusza pijany Daniel. - Przejedziemy się kawałek.
>>> Wypadek w Warszawie: Pijany kierowca wjechał w przystanek i ranił pięć osób [ZDJĘCIA]
Mariusz też był pijany, więc nie zastanawiał się nawet nad konsekwencjami takiej przejażdżki. Znajomi, którzy słyszeli ich rozmowę, próbowali interweniować. Jeden z nich odebrał Danielowi kluczyki od samochodu. - W takim stanie nigdzie nie pojedziesz - powiedział.
Wybuchła awantura. Właściciel BMW niemalże siłą wyrwał kluczyki od swojego auta i razem z Mariuszem W. wybiegł z imprezy. Mężczyźni wsiedli do auta i ruszyli w nocny rajd ulicami Łodzi. Na al. Politechniki pijany kierowca stracił panowanie nad samochodem. BMW wypadło z jezdni, skosiło 17 słupków na chodniku i uderzyło w drzewo. Siła była tak ogromna, że jadący bez pasów Mariusz W. wypadł z samochodu. Zginął na miejscu.
Daniel B. został zatrzymany przez policję. - Jestem pijany, ale nie chciałem nikogo zabić - bełkotał.
Usłyszał już zarzut spowodowania wypadku śmiertelnego po pijaku. Grozi mu 12 lat więzienia.