Marcin miał w życiu dwie pasje: muzykę i maszyny na torach. - To był wrażliwy, fajny chłopak. Nie miał powodów, żeby się zabić - mówią teraz jego znajomi. Chociaż jego rówieśnicy czasami dziwili się jego "niedzisiejszym" zainteresowaniom, on z uporem rozprawiał o lokomotywach, zbierał modele pociągów, bilety kolejowe. Nikt jednak nie przypuszczał, że pasja nastolatka okaże się. śmiertelna.
Do tragedii doszło wieczorem. - O godzinie 20 do oficera dyżurnego Komendy Powiatowej Policji w Nowym Tomyślu wpłynęła informacja o potrąceniu człowieka na torach w Opalenicy - informuje st. sierż. Przemysław Podleśny. Pociągi w tym miejscu pędzą 130 kilometrów na godzinę. Maszynista nagle zauważył przed sobą ciemną postać. - Chłopak leżał na plecach w poprzek torowiska - opisuje policjant.
Maszynista błyskawicznie nacisnął hamulec, ale było za późno. Marcin K. znalazł się pod kołami pociągu. Zginął na miejscu. - Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś? - pytają teraz znajomi chłopaka. Rok temu w tym samym miejscu pod pociąg rzucił się również 17-latek. - To przeklęte miejsce - mówią mieszkańcy Opalenicy.
- Policjanci pod nadzorem prokuratury ustalają, jak doszło do tego wypadku. Maszynista pociągu był trzeźwy - dodaje Podleśny.
Zobacz: Biedroń kibicuje posłance PiS, która mówiła o deportacji ateistów