Czemu doszło do tragedii?
Krzysztof A. nie potrafi powiedzieć, dlaczego pozwolił synowi chodzić za sobą krok w krok. Teraz dręczą go wyrzuty sumienia, że nie upilnował dziecka, że nie przewidział, co się może stać. W jednej chwili zawaliło się całe jego życie. Mateusz uwielbiał traktory, kombajny. Mógł godzinami patrzeć, jak pracują, kierowane wprawną ręką ojca. A Krzysztof A. chętnie zabierał go ze sobą. Nie widział niczego złego w tym, że ośmiolatek towarzyszy mu podczas prac polowych. Przecież prawie nie spuszczał go z oczu!
Zobacz też: Wypadek w KATOWICACH. Wjechał w ludzi. Policja prosi o pomoc! [WIDEO z YouTube]
Ojcu grożą trzy lata pozbawienia wolności
Tego dnia wyjechał na pole traktorem z walcem do ugniatania trawy. I jak zwykle był z nim Mateusz. Przyglądał się maszynie, podziwiał manewry walca. Ojciec tylko raz stracił syna z pola widzenia, gdy musiał wykonać szczególnie ciasny zakręt. I właśnie wtedy usłyszał przerażający krzyk. Z tego, że przejechał syna, zdał sobie sprawę dopiero, jak zobaczył bezwładne ciało Mateusza... Chłopiec w ciężkim stanie trafił do szczecińskiego szpitala. Doznał wielonarządowych urazów. Jest w śpiączce farmakologicznej.
- Badamy tę sprawę pod kątem spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za co grozi kara nawet do trzech lat pozbawienia wolności - mówi Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail