W środę rankiem Andrzej S. (41 l.) po powrocie z nocnej zmiany znalazł w domu zwłoki powieszonej żony. Zdenerwowany pobiegł do pokoju dzieci. Kamil (+12 l.), Oleńka (+9 l.) i Nadia (+4 l.) nieruchomo leżały w swoich łóżkach. Serce ojca pękło, gdy odkrył, że nie żyją. Ze wstępnych ustaleń lekarza sądowego wynika, że Aldona S. (?36 l.) udusiła Kamila i Nadię prawdopodobnie przy użyciu kabla, Oleńka zadławiła się, duszona przez matkę. Po zamordowaniu dzieci kobieta powiesiła się, jej ciało na półpiętrze znalazł mąż.
- Zabezpieczono m.in. przewód, noże oraz krwawe ślady na terenie domu - mówi Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. - Postępowanie prowadzone jest pod kątem zabójstwa, ale nie wykluczamy żadnej wersji wydarzeń - zastrzega prokurator.
Co sprawiło, że Aldona S (+36 l.) targnęła się na swoje życie, nie oszczędzając przy tym dzieci? Próbują to ustalić śledczy. Wiadomo, że w ostatnich dniach kobieta była nieswoja, przygaszona. Ojciec rodziny załamał się. Mężczyzna przebywa teraz w szpitalu pod opieką psychologów.
ZOBACZ TAKŻE: Potworna zbrodnia w Poznaniu. Zarżnął żonę z seksualnej nienawiści