Do tragedii pod Działoszynem doszło 25 października. Jak relacjonował potem kierowca tira, rozpędzony seat cordoba w pewnym momencie wjechał pod ciężarówkę. Zdaniem świadka zdarzenia, Robert W. nie hamował. Śledczy cały czas sprawdzają, czy ojciec Mateusza, Marty i Marka celowo wjechał pod ciężarówkę czy też zasłabł przed kierownicą. Tego samego dnia policjanci znaleźli w mieszkaniu rodziny zwłoki Agnieszki W. matki dzieci. Jak wynika z sekcji zwłok, kobieta zginęła od czterech ciosów. Jej ciało było ułożone w łożku i przykryte kołdrą. Mimo że od tragedii niedługo minie miesiąc, śledczy wciąż dokładnie nie wiedzą, jaki był przebieg tragedii w Zgorzelcu.
Jak relacjonował dla "Newsweeka" jeden z sąsiadów, Agnieszka W. spotykała się z innym mężczyzną, pochodzącym z Czech. Czy Robert W. mógł o tym wiedzieć? Prokuratura tego nie komentuje. Podkreśla jednak, że śledztwo jest prowadzone wielotorowo.
Zdaniem sąsiadów, matka dzieci była bardzo pogodną osobą. Często chwaliła swoje dzieci. Z kolei ojeciec był bardzo skryty, jego koledzy z pracy twierdzą, że miał radykalne poglądy. W 2010 roku próbował dostać się do rady miasta. - Pracuję w KWB Turów. Moje zainteresowania to muzyka, literatura i dobry film. Niestety, w Zgorzelcu bardzo rzadko można posłuchać dobrej muzyki, nie ma kina z prawdziwego zdarzenia. Pomimo ciągłych obietnic, biblioteka dalej mieści się w ciasnych pomieszczeniach. Podwórka są zaśmiecone, brak na nich placów zabaw, tak, że z dziećmi nie ma gdzie wyjść - argumentował na ulotkach. Do rady miasta się jednak nie dostał.
Zobacz: Tragedia rodziny ze Zgorzelca. To było ROZSZERZONE samobójstwo?!
Co o całej sprawie twierdzą psychiatrzy?
- Dla mnie zabójstwo. Reakcja na dokonanie zabójstwa, efektem którego owszem, mogło być samobójstwo. To mogła być ucieczka od odpowiedzialności, z rodzaju tych, co pociąga za sobą ofiary. Dzieci - powiedział "Newsweekowi" prof. Janusz Heitzmandyrektor Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Naukowiec twierdzi, że ojciec dzieci mógł mieć poczucie winy i dlatego zabił dzieci.
Śledztwo w tej sprawie cały czas prowadzi prokuratura z Jeleniej Góry.