Rodzinna tragedia w Zgorzelcu. W poniedziałek 24 października do szkoły, gdzie chodził 11-letni Marek, dzwoni ojciec. Robert W. powiadamia nauczycieli, że jego syn nie weźmie udziału w szkolnej wycieczce, która zaplanowana jest na wtorek 25 października. Mężczyzna nie podaje jednak powodów, dlaczego jego syn nie pojedzie z równieśnikami. We wtorek 25 października około godziny 10 Robert W. jest widziany ze swoimi dziećmi po raz ostatni w Zgorzelcu. Żadna z trójki rodzeństwa nie poszła tego dnia szkoły. Dwie godziny później, po 12, Seat Cordoba z 4-osobową rodziną uderzył pod nadjeżdzającego tira. Wszyscy giną na miejscu. Z relacji kierowcy ciężarówki wynika, że samochód jechał z zawrotną prędkością, a potem zjechał na przeciwległy pas. Robert W. tuż przed zdarzeniem nie hamował. Tego samego dnia po południu do mieszkania rodziny w Zgorzelcu pukają policjanci - chcą oni poinformować matkę dzieci o makabrycznym wypadku. Kiedy nikt nie otwiera, funkcjonariusze decydują się wyważyć dni. W mieszkaniu stróże prawa odnajdują zwłoki Agnieszki W. - są one ułożone na łóżku.
Następnego dnia, czyli 26 października prokuratura podaje, że matka dzieci zginęła od czterech ciosów tępym narzędziem. Mieszkanie rodziny ze Zgorzelca było zamknięte na klucz. W czwartek 27 października śledczy informują, że dzieci zginęły w wyniku wypadku (wcześniej pojawiały się informacje, że rodzeństwo mogło nie żyć przed zderzeniem z tirem). Bezpośrednią przyczyną zgonów dzieci były wielonarządowe urazy.
Zobacz: Tragedia rodziny ze Zgorzelca. To było ROZSZERZONE samobójstwo?!